Skip to main content

Sukces ekonomiczny miasta ma swoje ciemne strony. Doświadczają tego metropolie najpopularniejsze w świecie biznesu technologicznego, takie jak San Francisco w USA, a teraz Berlin w Europie. Największym wyzwaniem jest galopada cen mieszkań, które nakręcają zamożni startuperzy. W San Francisco ratusz starał się pobudzić inwestorów do budowy mieszkań, ale niewiele to dało. Berlin sam chce inwestować w mieszkania i zbijać coraz bardziej zawrotne ceny najmu.

Sprawa jest o tyle ważna, że w Berlinie mało kto jest właścicielem mieszkania, w którym żyje – 85 proc. mieszkańców je wynajmuje (w ogóle model mieszkalnictwa w Niemczech jest zupełnie inny, niż w Polsce i opiera się na najmie). Dlatego w styczniu senat Berlina podjął decyzję, że miasto samo wejdzie na rynek i zacznie skupować mieszkania od inwestorów prywatnych. Szybko przeszedł do działani i już w lutym kupił pierwsze trzy domy z 316 mieszkaniami. Plany są jednak znacznie poważniejsze: burmistrz Michael Müller obiecał, że skupi 50 tys. lokali.
Działanie to jest do pewnego stopnia odwróceniem wcześniejszej polityki mieszkaniowej miasta. Berlin w latach 90-tych i w pierwszej dekadzie nowego wieku sprzedawał mieszkania, które odziedziczył po NRD w Berlinie Wschodnim – wówczas ceny były tu jednak wyjątkowo niskie.

To jednak nie wszystko. Problemem miasta jest to, że duże portfele mieszkań skupiły fundusze nieruchomościowe, które przez to mają ogromny wpływ na kreowanie ceny – numer jeden to Deutsche Wohnen, który ma w mieście 110 tys. lokali i to właśnie od niego miasto chce skupować nieruchomości. Dlatego berlińczycy myślą o wprowadzeniu uchwały zakazującej koncentracji mieszkań w jednym ręku. Miejscy aktywiści szykują więc referendum z propozycją, aby portfele poszczególnych funduszy nie przekraczały 3 tys. mieszkań. Według sondaży dziś propozycję tę popiera 44 proc., a przeciw jest 39 proc. mieszkańców.

Trzecie najdalej idące rozwiązanie to propozycja zamrożenia czynszów, tak aby właściciele nie mogli ich podnosić w ciągu kolejnych 5 lat. Miało by to dać miastu czas na powiększenie własnego portfela mieszkań, czy to skupowanych, czy też budowanych od nowa. W tym względzie miasto nie ma jednak samodzielności, tego typu decyzje pozostają w gestii Bundestagu i Berlin dla swojego pomysłu musi pozyskać szersze wsparcie polityczne.

Czytaj więcej na CityLab

/Fot: Mariano Mantel//


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje