Budżet obywatelski w Polsce traci na popularności. Tak wygląda przynajmniej sytuacja w sześciu największych miastach, gdzie od 2014 roku przeżywał szczyt popularności frekwencja głosujących systematycznie spada – w ciągu kolejnych czterech lat liczba głosujących spadła o ponad jedną trzecią.
Jakie są przyczyny tej erozji popularności próbujemy analizować w przygotowanym przez nas raporcie Budżet Obywatelski w polskich miastach. Dostrzegalna jest cykliczność zainteresowania głosowaniem – np. w Poznaniu czy Gdańsku widać odwrót tendencji spadkowej – a także spadek zainteresowania ludzi młodych (takie tendencje szczególnie dobrze widać we Wrocławiu). Widać też istotną korelację pomiędzy skalą budżetu, a jego popularnością.
Podobnych wniosków wyciągnęliśmy więcej. Także same miasta nie są biernymi obserwatorami tego procesu: władze podejmują dyskusję z mieszkańcami na temat zmian w dotychczasowej formule prowadzenia budżetu obywatelskiego (tak w ostatnich miesiącach działo się np. we Wrocławiu).
Aby dowiedzieć się więcej zachęcamy do przeczytania raportu.
/Fot: Arewicz//
PRZECZYTAJ TAKŻE:
W niedużym mieście, w którym mieszkam słyszy się głosy mówiące o zniechęceniu do BO ze względu na dopuszczenie do niego projektów szkolnych. Teraz, gdy będą mogły głosować także dzieci, obawy te jeszcze rosną. Zresztą wystarczy poczytać komentarze na lokalnym portalu http://elka.pl/content/view/92275/80/
W Gliwicach przyczyny zniechęcenia do BO są dość typowe: zasiedziały prezydent (najdłużej, nieprzerwanie pełni tę funkcję w Polsce) uparcie poprzez swoich urzędników blokuje wszelkie konsultacje i próby nawiązania dialogu z mieszkańcami w zakresie prowadzonych projektów w mieście.
W rezultacie mieszkańcy nie mają poczucia sprawczości i nie utożsamiają się z miastem w roli osób mających jakikolwiek wpływ na otoczenie czy inicjatywy w mieście.
Wartościowe projekty proponowane do BO są rutynowo odrzucane przez urzędników, nie ma możliwości skutecznego odwołania ani wyjaśnienia odmów. Co nie jest pomysłem urzędu lub nie jest inicjowane przez zaprzyjaźnione instytucje/osoby – jest systemowo odrzucane, deprecjonowane i blokowane. Nie są prowadzone przez miasto żadne inicjatywy mające zachęcić do idei partycypacji, lub ją promować wśród mieszkańców.
W ten sposób Gliwice stają się coraz bardziej betonowym miastem, coraz mniej przyjaznym pieszym, rowerzystom, rodzinom z dziećmi.
Przykładem może być sytuacja wokół jednej z głównych ulic Zwycięstwa, nieudana rewitalizacja ul. Siemińskiego (dawnej Wieczorka), sytuacja z nierealizowaniem planu rozwoju infrastruktury rowerowej (prowadzone inwestycje zawierają nierzadko elementy wykonane niekompetentnie, zmniejszające wygodę korzystania z dróg/chodników).