Przyzwyczailiśmy się, że jeśli chodzi o rowerowe ścieżki, to „only way is up”. Skala się powiększa, kierowcy trochę narzekają, ale kierunek jest jasny. Tymczasem, jak opisuje serwis CityLab, w Ameryce reakcja mieszkańców narzekających na to, że nie mają gdzie parkować samochodów narasta. Nie tylko starają się blokować nowe projekty, ale nawet wyburzać istniejące drogi dla rowerzystów.
Pod największym ostrzałem znalazły się zabezpieczone trasy, które zabierają najwięcej miejsca. Tego typu protesty pojawiły się już w Pittsburghu i Nowym Jorku, a kierowcom udało się doprowadzić do usunięcia dróg w Northwest (w stanie Arkansas), w Memphis oraz w Boise (stan Idaho). Ostatnia duża bitwa rozegrała się w Baltimore, gdzie postulat likwidacji rowerowej drogi złożyli mieszkańcy Potomac Street.
W tym przypadku zyskali poparcie burmistrz miasta, Catherine Pugh, która zdecydowała o likwidacji drogi. Rowerzyści nie odpuścili jednak i swojej sprawy postanowili bronić w sądzie. Po dwóch miesiącach walki uzyskali korzystny wyrok: rozbiórka trasy została powstrzymana.
Ostatecznie osiągnięto porozumienie, a przedstawiciele amerykańskiego aktywu rowerowego przekonują, że sprawa nad Potomakiem był wyjątkowa. Niemniej, im gęstsza robi się rowerowa sieć dróg, tym szersze pole konfliktu ze zmotoryzowanymi. Postawy, zachowania i zwyczaje z reguły zmieniają się w umiarkowanym tempie.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!