Farmy solarne to dużo mniej kontrowersyjne eko-elektrownie niż farmy wiatraków. Nikt im nie zarzuca, że hałasują i psują krajobraz. Po prostu ukosem leżą sobie na ziemi i rzucają się w oczy nie bardziej niż pole kukurydzy. W tym jednak sęk, że to farmy ekstensywne, potrzebujące dużej ilości przestrzeni i najlepiej, żeby była nasłoneczniona.
Idealna jest woda, morze lub ocean, gdzie można by je ułożyć z dala od żeglugowych szlaków. Powstały już pierwsze farmy typu off-shore wzorowane na morskich farmach wiatraków. Morze ma też tę zaletę, że zazwyczaj gwarantuje więcej dni z czystym słonecznym niebem. Kapryśność pogody to największa słabość tego typu instalacji. Istnieje duże ryzyko, że w czasie sztormu pływająca farma ulegnie poważnemu uszkodzeniu albo nawet zniszczeniu. Są to zwykle płaszczyzny o powierzchni kilku tys. mkw. i trudno dostosować się im do dużych fal.
Rozwiązaniem problemu ma być projekt inżynierów z Politechniki w Wiedniu. Austriacy opracowali Heliofloat, nowy model pływaka unoszącego platformę, który potrafi absorbować siłę uderzeń fal. Po pierwsze ma otwarte dno, dzięki czemu uderzająca woda może go częściowo wypełniać – uwięzione w nim powietrze wówczas się spręża. Istotną rolę pełni także materiał, z którego wykonane są pływaki. Jest elastyczny i także amortyzuje część uderzenia. Wiedeńscy inżynierowie przewidują, że tego typu pływaki są w stanie utrzymać farmę o wielkości boiska piłkarskiego.
Jeśli wszystko pójdzie dobrze następnym etapem będzie opracowanie platformy, która nie tylko przetrwa sztorm, ale także zaabsorbuje energię fal. Wówczas taka instalacja produkowałaby prąd w każdych warunkach pogodowych.
PRZECZYTAJ TAKŻE: