Skip to main content

System marnotrastwa żywności

O tym, że ludzie świata rozwiniętego marnują żywność wiedzą wszyscy. Ostatnio Millward Brown na zlecenie Federacji Polskich Banków Żywności przeprowadził zresztą badanie, z którego wynika, że 39 proc. Polaków przyznaje się do marnowania żywności. Mamy jeszcze nieco dystansu do europejskich liderów, takich jak Brytyjczycy, gdzie połowa społeczeństwa wyrzuca jedzenie, niemniej tendencja jest niepokojąca. W ciągu roku odsetek wzrósł o całe 9 pkt. proc.

Stąd kolejne akcje edukacyjne, takie jak rozpoczęte właśnie warsztaty katowickiej IKEI gdzie młodzi i starzy będą się uczyć jak ograniczać ilość powstających w domach odpadów i lepiej je utylizować (własne pojemniki na śmieci, minikompostownie etc.). Inicjatywa symboliczna, bo jednodniowa. Przydałoby się więcej. Jeszcze bardziej potrzebne są jednak rozwiązania bardziej systemowe i to w cale nie dla gospodarstw domowych.
Jak wynika z raportu Eurostatu na 9 mln ton jedzenia marnowanego w Polsce, tylko 2 mln ton psuje się w domach. Aż 7 mln ton wyrzucanych jest na etapie produkcji. Ze względu na skalę ważniejsze niż sama edukacja społeczna, są więc rozwiązania systemowe, motywujące firmy do bardziej efektownego wykorzystania żywności. Problem w tym, że w Polsce do października tego roku wielu instytucjom – takim jak chociażby sklepy – nie opłacało się nawet oddawać niepotrzebnego jedzenia np. Bankom Żywności. Od każdego produktu trzeba było bowiem płacić podatek VAT od 5 do 23 proc., w zależności od rodzaju asortymentu.

To pokazuje, na jakim etapie myślenia o zbędnych nadwyżkach żywnościowych jest nasz kraj. A tu potrzebny jest system motywujący biznes do bardziej efektywnego wykorzystania żywności, na wzór tego jaki obowiązuje w innych aspektach obrotu biznesowego, gdzie w grę wchodzi korzystanie z zasobów i pozostawianie nieporządanych produków ubocznych. Mogą być to bodźce negatywne motywujące ekstra kosztami – tak jak w przypadku opłat produktowych dla opakowań z tworzyw sztucznych, czy też np. koszty emisji CO2 – albo promujące bardziej optymalne zużycie – tak jak np. certyfikaty promujące efektywność energetyczną. Bez tego walka z marnotrawstwem żywności, będzie przypominać walkę UE z globalnym ociepleniem. Europa sama produkujące ledwie 12 proc. gazów cieplarnianych narzuca sobie ograniczenia w produkcji CO2, ale reszta świata ma to w nosi i na skalę globalną sytuacja bynajmniej się nie poprawia.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.