Gdy samochody rządzą na ulicach, robi się niebezpiecznie. Jak w meksykańskiej stolicy Meksyk, gdzie na ulicach ginie ok. 40 osób dziennie. Według Światowej Organizacji Zdrowia, miasto jest jednym z siedmiu najbardziej zabójczych pod tym względem metropolii świata. Rozwiązania powszechne w innych krajach, jak np. baza wykroczeń drogowych poszczególnych kierowców, tu zwyczajnie nie istnieją. Problemem jest nawet zestandaryzowany test na prawo jazdy. W grudniu 2018 roku, jedna z lokalnych gazet w ramach prowokacji dziennikarskiej wysłała na egzamin osobę niewidomą, która bez problemu uzyskała prawo jazdy. Według danych rządowych, wypadki drogowe są największą przyczyną śmierci osób w wieku 5-29 lat. Wypadki samochodowe przebijają nawet wojny narkotykowe, w których od 2006 r w Meksyku zginęło już ponad 150 tys. ludzi. A i te statystyki uważane są za bardzo konserwatywne.
Sytuacja wymaga rozwiązania kompleksowego. W Meksyku od lat toczy się walka o przegłosowanie krajowego prawa o bezpieczeństwie na drogach. Najnowszy projekt obejmuje 69 artykułów dotyczących m. in. patrolowania dróg, kar za jazdę po pijanemu czy kontroli technicznej i ubezpieczenia pojazdów. Przede wszystkim chodzi o zobowiązanie władz – od najniższej do najwyższej instancji – do odpowiedzialności za poziom bezpieczeństwa na drogach. Projekt przewiduje również audyt i poprawę infrastruktury drogowej i komunikacyjnej. Aby finansowo sprostać tym inicjatywom, powołany ma być specjalny fundusz (National Road Safety Fund).
Tymczasem aktywiści walczący o bezpieczne drogi obok lobbyingu politycznego, sięgają po niestandardowe sposoby dotarcia do opinii publicznej.
Postać Peatónito – Małego Przechodnia, który w przebraniu zapaśnika imitował walkę z samochodami blokującymi przejścia dla pieszych – zyskała sympatię przechodniów, odwołując się do bliskich społeczeństwu idei walki z ciemiężcami (samochodami). W 2013 r. Peatónito trafił wręcz do międzynarodowych sieci telewizyjnych. Inny aktywista El Mimo (Mim), który z wymalowaną twarzą krążył po ruchliwych skrzyżowaniach, odgrywając sceny kierowania ruchem, również szybko stal się lokalnym celebrytą.
Zdecydowanie większym echem odbiło się jednak wydarzenie w swej istocie tragiczne. W listopadzie 2018 r. w mieście Puebla w środkowym Meksyku pod kołami autobusu przejeżdżającego na czerwonym świetle zginął jeden z czołowych aktywistów ruchu rowerowego Manu Vara. Tej samej nocy setki rowerzystów zajęły centralny plac miasta, by przejazdem rowerowym uczcić jego pamięć. To wydarzenie również trafiło na ogólnokrajowych wiadomości. W kolejnych tygodniach nazwisko Manu stało się symbolem walki o bezpieczne drogi, a swoje poparcie dla niej zadeklarowało wieku polityków, którzy życzliwszym okiem patrzą teraz na odrzucany dotąd projekt nowego prawa.
Jeszcze nie dodano komentarza!