Skip to main content

Miejska wypożyczalnia rzeczy

Jest Internet of Things i jest Library of Things. Przynajmniej w londyńskim West Norwood. Właśnie w tej dzielnicy grupa aktywistów miejskich w miejscowej bibliotece publicznej postanowiła stworzyć nowy „dział”, gdzie nie wypożycza się książek, ale przedmioty.

Założenie było proste: „Jest wiele przedmiotów, których ludzie używają może kilka razy w roku – np. grill, walizka, czy wiertarka (ta w ciągu całego okresu życia jest używana zaledwie 13 minut! – przyp.red.). Na co dzień nie potrzeba ich gromadzić w domu. Nie trzeba na nie wydawać pieniędzy” mówi James Tattersfield, jeden z założycieli „Biblioteki Rzeczy”. Pomysł wpisuje się więc w ruch antykonsumerystyczny, zachęcający ludzi do powściągliwości w robieniu zakupów.

Ważna jest nie tylko sama idea, ale także forma działania biblioteki. „Mogliśmy ją uruchomić w internecie, tak byłoby prościej. Biblioteka nie miałaby jednak rodzaju „ciepła”, czynnika ludzkiego. Nie dawałaby możliwości interakcji” dodaje Rebecca Trevalyan. Zbliżanie mieszkańców do siebie stało się jednym z zasadniczych efektów uruchomienia biblioteki. Nawiązywać ze sobą kontakt zaczęli ludzie żyjący przez lata na tej samej ulicy, a nie znając się zupełnie. Jednym z głównych tematów rozmów stały się porady, jak danym przedmiotem najlepiej się posługiwać.

Stąd w Bibliotece zrodziła się inicjatywa organizowania warsztatów majsterkowania, gotowania oraz wszystkiego co się robi w duchu DIY (zrób-to-sam). Żeby jeszcze bardziej zacieśnić więzi tej małej wspólnoty raz w miesiącu w Bibliotece organizowane są kolacje, na które uczestnicy przynoszą jedzenie własnoręcznie przygotowane w domu.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje