Miejscowi przyzwyczajają się do przejść podziemnych. Jak bardzo potrafią one zaburzać płynność ruchu pieszego w mieście, przekonał się jednak każdy, kto w czasie wakacji w obcym mieście dotarł do skraju chodnika zakończonego zejściem do podziemi. Wejść czy nie wejść? Gdzie się wyjdzie z drugiej strony? A może jednak szukać obejścia?
Takie dylematy są stałym elementem polskich miast, gdzie dawna myśl urbanistyczna przewidziała trasy przelotowe przez śródmieścia. Dla zwiększenia przepustowości, zamiast pasów robiono przejścia podziemne. Dziś powoli, ale coraz wyraźniej doktryna ta jest odrzucana. Mieszkańcy domagający się pasów stawiają w końcu na swoim.
Tak po wieloletniej walce stało się w Warszawie, gdzie główna aleja miasta – Jerozolimskie – jest nieprzechodnia na całym centralnym odcinku ciągnącym się przez 1,5 km od Kruczej do Żelaznej. Pod koniec września Zarząd Dróg Miejskich ogłosił przetarg na zrobienie takiego przejścia przy Dworcu Centralnym, na wysokości Emilii Plater – wcześniej była nadzieja na pojawienie się zebr w samym centrum, kiedy padł pomysł, aby przecięcie z Marszałkowską przekształcić w skrzyżowanie. Przejście naziemne zorganizowano też na Pradze przez ul. Targową, vis-a-vis Bazaru Różyckiego.
O „wyjściu z podziemia” zakomunikowali jakiś czas temu również Wrocławianie. Już kilka lat temu zapadła decyzja, aby przejścia naziemne zrobić na ul. Legnickiej przy pl. Strzegomskim. Najbardziej głośne było jednak zwiększenie przepływu biegnącej od Rynku ul. Świdnickiej, którą rozcinała szeroka wielopasmowa ulica Kazimierza Wielkiego. Po remoncie tego odcinka piesi zyskali alternatywę: obok przejścia podziemnego pojawiły się pasy. Tego lata z kolei miasto wzięło się na ułatwienia na rondzie Reagana, gdzie wytyczono trzy nowe przejścia naziemne.
Tej jesieni z podobną przebudową mieliśmy do czynienia także w Szczecinie. Tutaj przebudowa objęła szeroką aleję Wyzwolenia przy ulicy Malczewskiego, prowadzącą z Centrum na północny skraj Wałów Chrobrego: przejścia podziemne.
Odwrót jaki widać w największych metropoliach wskazuje na to, że możemy mieć do czynienia z punktem zwrotnym. Pozostaje jednak kwestia, co zrobić z przestrzenią przejść podziemnych. Jeśli piesi ją opuszczą chodząc po pasach, klientów stracą tutejsze sklepiki i usługi bazujące na przepływie mas. Trzeba będzie zmienić funkcjonalność tych przestrzeni, aby przestały pełnić rolę pasów tranzytowych, a stały się miejscem docelowym, do którego mieszkańcy dążą. Bez tego ulegną degradacji i pozostanie tylko ich zamknięcie.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
„wejść czy nie wejść?” dramat każdego pieszego! Tak trudne decyzje życiowe, jak „posmarować kromke masłem czy nie?!” jak żyć?