Trasa ekspresowa Katy Freeway w Houston liczy w najszerszym miejscu aż 26 pasów ruchu, co czyni ją najszerszą trasą w całej Ameryce Północnej. Rozmach ten zawdzięcza przeprowadzonej w latach 2008-20111 przebudowie. Inwestycja wprawdzie kosztowała aż 2,8 mld USD, ale cel wydawał się bezdyskusyjnie słuszny – udrożnienie wiecznie zatkanej trasy. Dla każdego, kto godzinami tkwił w korkach, potrzeba rozbudowy dróg była oczywista. Po rozbudowie okazało się jednak, że korki są jeszcze większe. Jak wylicza City Observatory w ciągu trzech lat, czas przejazdu wydłużył się o 30% w godzinach porannych i aż 55 % w godzinach popołudniowych.
Przykład Katy Freeway nie jest odosobniony, a staje się wręcz książkową ilustracją zasady zwiększonego popytu. Najprościej rzecz ujmując, zasada ta mówi, że gdy coś staje się bardziej dostępne, ludzie chętniej z tego korzystają. W przypadku infrastruktury miejskiej oznacza to: im więcej ulic i pasów ruchu dostępnych dla samochodów, tym więcej samochodów. Ludzie postanawiają skorzystać z nowej trasy, by dojechać samochodem do bardziej oddalonego sklepu czy kina. W latach 60. ekonomista Anthony Downs sformułował nawet prawo „Zagęszczenia ruchu w godzinach szczytu”, które mówi, że na głównych drogach dojazdowych w mieście, zagęszczenie ruchu w godzinach szczytu zawsze sięga maksimum możliwości.
Sposobem przeciwdziałania efektowi zwiększonego popytu jest wprowadzenie opłat za przejazdy autostradą, podobnie jak za wjazd do centrum miasta. W Londynie opłaty takie spowodowały ograniczenie przejazdów (łącznej liczby przejechanych mil) w latach 2000-2015 o 10%. W Sztokholmie odnotowano nawet spadek o 20%. Opłaty za korzystanie z dróg lub wjazd do centrum miasta postrzegane są jednak jako dyskryminujące ludzi uboższych lub na przykład niepełnosprawnych.
Może więc zamiast zwiększać popyt, dodając pasy ruchu, zmniejszyć go, redukują ich liczbę. Central Freeway w San Francisco przejeżdżało ok. 100 tys. pasażerów dziennie zanim została zniszczona w 1989 r. przez trzęsienie ziemi. Wybudowanym na jej miejscu bulwarem przejeżdża ok. 45 tys. pojazdów. W okolicach dawnej autostrady aktywność gospodarcza nie tylko nie spadła, ale stały się one wręcz jedną z najbardziej atrakcyjnych dzielnic w mieście.
Kierując się tą logiką najlepiej zaorać wszystkie autostrady, drogi szybkiego ruchu, skrzyżowania bezkolizyjne i zburzyć mosty, wprowadzić opłatę za wjazd do miasta np. 100 złotych a wtedy znikną korki bo nikt nie będzie chciał jeździć. Proszę zobaczyć archiwalne seriale np. 07 zgłoś się – wtedy w Warszawie nie było korków…
Nie chodzi o to by wszystko zaorać. Ale o to by rozwijać miasta w sposób zrównoważony a nie pod dyktando osób zmotoryzowanych.
Zaprawdę słaba to logika, która uznaje jedynie zależności liniowe.
A ja mówiłem studentom, że nie znam drogi o 24 pasach ruchu, a tu proszę – jest! Gehenna…
Naiwny pan, były. Tylko cenzura nie pozwalała o nich mówić, więc filmowcy dbali by ich nie było widać.
Zmotoryzowani reaguja alergicznie na temat wydzielania torowisk, zwezania ulic, a fakty naukowe tylko potwierdzaja tego sens.
Malo tego to jest w interesie samych zmoto, otoz jesli nie ma wydzielonych buspusow, torowisk, zbiorkomu, nie ma akternatywy I Ci ktorzy nie musza I tak beda jechac autem. Chic to sie nie.miesci.w glowie zmoto, na cywilizowanym zachodzie z aut korzysta sie kiedy musi a nie wozi wszedzie. Jak to jest ze w Berlinie jest 3x mniej aut na mieszkanca niz we Wroclawiu, odpowiedz zbiorkom, I tylko inwestycje w siec aglo, tramwajow, Centra przesiadkowe, buspusy, udroznia drogi dla tych ktorzy MUSZA sie poruszac autem