Skip to main content

Jak wynika z badań Bloomberg New Energy Finance, obecnie na świecie jest ok. 385 tys. elektrycznych autobusów, z czego 99% przypada na Chiny. Największą flotę „przyjaznych środowisku” pojazdów komunikacji miejskiej posiada Shenzhen, które jeszcze w latach 80. było niewielką rybacką wioską z 30 tys. mieszkańców. Dziś mieszka tam ok. 12 mln ludzi. Miasto zaczęło wprowadzać autobusy elektryczne 2009 r. i ma ich już ponad 16 tys. Inne chińskie miasta nie pozostają daleko w tyle. Bloomberg oblicza, że w Chinach co pięć tygodni przybywa ok. 9.500 elektrycznych autobusów, czyli tyle, ile liczy sobie cała flota autobusowa Londynu. A każdy tysiąc takich pojazdów obniża globalny popytna paliwo o ok. 500 baryłek dziennie (choć konsumpcja ropy wciąż rośnie, to jednak wolniej)

Podobną strategię przyjmują miasta na całym świecie: Londyn chce do 2030 r. całkowicie zastąpić autobusy na ropę elektrycznymi, Nowy Jork dał sobie na to czas do 2040. W Chinach przebiega to szybciej, bo też najdotkliwiej odczuwają one problem zanieczyszczonego powietrza. Duże znaczenie ma także innych styl zarządzania: decyzję o przejściu na elektryczne autobusy poparła rządząca partia, a Shenzhen otrzymywało pokaźną dotację na swoje autobusy – ok. 150,000 dolarów rocznie na każdy pojazd.

Elektryfikacja to nie tylko zakup nowych autobusów, ale i gruntowna zmiana całej infrastruktury. Pojazdy na baterie jeżdżą na krótszych trasach niż diesle i wymagają sprawnego ładowania. Shenzhen zainwestowało w ponad 500 stacji ładowania z ok. 8 tys. stanowisk (gniazdek), co umożliwia jednoczesne ładowanie połowy floty.

W innych krajach podobna rewolucja z pewnością byłaby trudniejsza, choćby z tego powodu, że lokalne przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej raczej nie udźwigną takiej inwestycji, a elektryczne autobusy wciąż postrzegane są raczej jako eksperyment niż sprawdzone rozwiązanie. Jednak przykłady takie jak Shenzhen mogą zmienić ten punkt widzenia.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.