Norwegia jako pierwszy kraj na świecie ogłosiła plan stworzenia sieci rowerowych autostrad. Nie chodzi o jakąś futurystyczną wizję, ale o bardzo konkretny plan, w który państwo chce zainwestować 8 mld koron (926 mln USD). Za te pieniądze ma być zbudowanych 10 dwupasmowych autostrad, umożliwiających rowerzystom płynne poruszanie się z prędkością do 40 km/h.
Przedsięwzięcie ma połączyć ze sobą 9 największych miast kraju. Rewolucja duża, bo w Norwegii jeżdżenie na rowerach wcale nie jest tak popularne, jak wszyscy myślą. Gdy na przykład Duńczycy na rowerze odbywają aż 17 proc. wszystkich swoich podróży, to w Norwegii ten odsetek wynosi zaledwie 5 proc. Na pierwszy rzut oka może wydawać się to zaskakujące, w końcu rowery kojarzą z zamożnymi, przywiązującymi dużą wagę do ekologii mieszkańcami krajów skandynawskich. W Norwegii nie służy jednak rowerom surowy klimat oraz ukształtowanie terenu – długiego, postrzępionego fiordami wybrzeża.
Mieszkańcy tego kraju maja sporo problemów, żeby odśnieżyć drogi i dojechać w zimę do pracy samochodem, a co dopiero na rowerze. Stąd pomysł na autostrady dla rowerów. Po pierwsze, dzięki budowie mostów nad fiordami rowerowe autostrady mają wydatnie skrócić odległości między miastami. Po drugie, zostały one tak zaprojektowane, żeby rowerzystów chronić przed zimnem. Czy to się uda? Norwegowie mają środki i są mocno zdeterminowani w kwestii forsowania dużych ekologicznych projektów, o czym świadczy sukces sprzedaży samochodów elektrycznych.
Pozostaje pytanie czy pierwszy na świecie system autostrad dla rowerów będzie na tyle atrakcyjny, że mimo surowego klimatu Norwegowie masowo przesiądą się na nie? Dobrym przykładem na to, że rowery da się pogodzić ze śniegiem, a wszystko zależy od dobrej infrastruktury, jest fińskie Oulu. Chociaż zima trwa tu 256 dni w roku, aż 27 proc. mieszkańców zadaje się nie zważać na to i przynajmniej kilka razy w tygodniu jeździ na rowerze.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Eh, Norwegowie i ekologia. A na te fanaberie stać ich , bo handlują… no czym?