Zatłoczone i zabetonowane Mexico City dziś nie bardzo przypomina starą aztecką stolicę Tenochtitlan, miasto „pływające” na jeziorze Texcoco. Akwen dawno temu został już osuszony, ale dziedzictwem pozostało 45 rzek i strumieni, które przecinają Mexico City. Tyle tylko, że wszystko są to podziemne kanały, przykryte asfaltowymi drogami. Dziś Meksykanie chcą rozbić tę skorupę.
Ruch na rzecz przywrócenia chociaż namiastki dawnej przyrody zaczął się od projektu nawodnienia dawnych obszarów jeziora Texcoco, na których dziś znajdują się podmiejskie mokradła. Teraz pojawił się projekt ingerujący w samo centrum stolicy: odkrycie koryta rzeki Piedad, w 1942 przykrytej wiaduktem Miguela Alemána.
Gdy podjęto taką decyzję, rzeka była tak brudna, że przypominała zwykły ściek. Nikt jej nie żałował. Teraz chodzi o to, aby przywrócić jej naturalne życie, a miastu przysposobić kawałek zielonego szlaku – w pierwszej fazie w grę wchodzi odcinek o długości 15 km.
Zastrzeżenia rzecz jasna budzi likwidacja dwukierunkowej, trzypasmowej drogi. Sęk w tym, że już dawno straciła swoją użyteczność. Była budowana, gdy po Mexico City jeździło nieco ponad 40 tys. samochodów, podczas gdy dziś jest ich 4,4 mln. W godzinach szczytu średnia prędkość na Miguela Alemána Viaduct to 6 km/h na godzinę.
Dziś miejscowi eksperci od komunikacji przekonują, że usunięcie wiaduktu byłoby wręcz rozwiązaniem komunikacyjnego chaosu. Pozornie przepustowa, szeroka droga wabi kierowców jak płomień świec ćmę. Przywrócenie dawnego układu drogowego, rozproszonego po miejskich ulicach rozładowałoby ruch, a przede wszystkim nie rodziło zatorów. Sami kierowcy nie nadkładaliby też drogi, zajmując ulice, aby dostać się na wiadukt. Za ich postulatami przemawia przykład Seulu, gdzie także pozbyto się wiaduktu znad rzeki.
Postępowi drogowcy nie chcą zostawić kierowców z niczym. Po pierwsze pozostałyby węższe jezdnie po obu stronach odkrytej na nowo rzeki. Poza tym przewiduje się przeciągnięcie pod nią tunelu, gdzie obok kolejki metra znalazłoby się także miejsce dla samochodów.
Nie chodzi tu o jakieś fanaberie. Mexico City jest zabetonowane jak to tylko możliwe. W centralnej dzielnicy Iztapalapa ludzie mają 5 m kw. zieleni per capita, podczas gdy światowe minimum to 16 m kw. Poza tym rzeka stałaby się nie tylko terenem zielonym, ale także elementem systemu hydrologicznego – Mexico City od lat jest nawiedzane przez powodzie i potrzebuje lepszego zarządzania wodą deszczową. Nie wspominając o smogu, przez który do końca czerwca każdy mieszkaniec stolicy, przynajmniej na jeden dzień w tygodniu, musi zostawić samochód w domu.
Cała przebudowa kosztowałaby 15 mld Peso, czyli przeszło 3 mld zł.
PRZECZYTAJ TAKŻE: