/Fot: Superkilen//
Dziś Duńczycy z dużym dystansem podchodzą do aktywnej polityki imigracyjnej, ale przez lata Kopenhaga była miastem otwartym na przybyszów ze wszystkich stron świata. Szczególnie widać to w dzielnicy Nørrebro, gdzie przeszło czwartą część mieszkańców stanowią imigranci – w tym 15 proc. spoza Europy, przede wszystkim Turcy, Pakistańczycy, Libańczycy i Irakijczycy (ale jest to mieszanka z całego świata, w skład której wchodzą także Polacy). I to właśnie dla nich powstał pierwszy w Europie multikulturowy park Superkilen. Tak, aby każdy miał tu trochę własnej ojczyzny.
Przez trzy dekady Nørrebro było miejscem regularnych walk ulicznych z policją, jakich Dania nie doświadczyła od czasu wojny (ostatnie poważne starcia miały miejsce w 2008 roku). Władze miasta są jednak jak najdalej od konfliktowania się z mieszkańcami. Przeciwnie, aby ułatwić im adaptację oraz zwiększyć przywiązanie do miejsca, w którym mieszkają jednocześnie regularnie je niszcząc, postanowiły stworzyć wielokulturowy park Superkilen.
Udostępnioną w 2012 roku przestrzeń projektowała grupa artystyczna Superflex do spółki z pracownią projektową BIG oraz niemieckim architektami krajobrazu z Topotek1. To wciśnięta w starą zabudowę, długa na 750 metrów przestrzeń o powierzchni 3 ha, podzielona na trzy części.
Pierwszy od strony zachodniej to tzw. Plac Czerwony, który stanowi część rekreacyjną. Na prawo od niego znajduje się Czarny Rynek, czyli miejsce spotkań przy fontannie. Na końcu największą część przestrzeni zajmuje Zielony Park, stworzony z myślą o imigranckich rodzinach, które w Kopenhadze lubią spędzać czas w takich miejscach.
Cała przestrzeń wypełniona jest obiektami i detalami z różnych krajów – można tu nawet znaleźć pokrywy studzienek kanalizacyjnych sprowadzonych z Gdańska (ale także z Zanzibaru, TelAvivu i Paryża), wiaty przystanków autobusowych sprowadzone zarówno z Jordanii, jak i Kazachstanu (zdjęcie powyżej). W sumie znajduje się tu 57 obiektów z 57 różnych krajów – od irakijskich huśtawek, przez betonowe ławeczki z Libanu, po londyńskie kosze na śmieci.
Na Placu Czerwonym można znaleźć pamiątki z krajów post-komunistycznych – dominuje tu czerwona gwiazda. Niemniej to przestrzeń rekreacyjna, gdzie przeważają obiekty sportowe. Poza ścieżką rowerową i urządzeniami do ćwiczeń oraz zabawy znajduje się też też ring, jakiego używają tajscy bokserzy, a także boisko to streetballu. Jest to kopia ulicznej tablicy do koszykówki, jaką można znaleźć w Compton, na przedmieściach Los Angeles, zdominowanych przez ludność czarnoskórą. Jest to nie tylko matecznik wielu słynnych raperów, takich jak Ice Cube czy Dr.Dre, ale także siedlisko przestępczości, które FBI swego czasu sklasyfikował jako ósme najgroźniejsze miasto USA.
Projektanci sprowadzili specjalnie kosz ze stadionu Lujino w Mogadisz, na który somalijskie bojówki islamskie z ugrupowania Al-Shabaab stworzyły sobie bazę do wypadów na sąsiadujący z nim pałac prezydencki – islamiści zakazali uprawiania sportów.
To już jednak obiekt znajdujący się na Czarnym Rynku. Wbrew nazwie, nie jest to rodzaj bazaru, ale przestrzeń relaksu, podobna do tej, którą stanowią klasyczne miejskie place.
Czarny Rynek to przede wszystkim japońska rzeźba ośmiornicy, marokańska fontanna, dokoła której zbierają się mieszkańcy, a gdzieś pomiędzy nimi rosną palmy. Tak jak na wielu miejskich skwerach na świecie można tu pograć w szachy albo np. tryktraka.
Dalej już ciągnie się pofałdowany i skromnie zadrzewiony Zielony Park. Można tu znaleźć miejsce do piknikowania, przy stołach sprowadzonych z Armenii, albo skryć się w rosyjskim pawilonie. To przestrzeń przede wszystkim dla rodziców z dziećmi. Ustawiono tu plac zabaw.
PRZECZYTAJ TAKŻE: