/Fot: Piccadilly Circus via photopin//
Nie ma drugiego takiego miasta jak Londyn. Siedzenie w biurze do pierwszej, drugiej w nocy w pracy nie jest niczym wyjątkowym, a gdy już z niej wyjdziesz i złapiesz taksówkę musisz liczyć się z tym że utkniesz w korku ludzi wracających podobnie jak ty z pracy. To jedyne miasto w Europie w którym korek trwa prawie 24 godziny na dobę.
Potwierdza to najnowszy raport Traffic Scorecard przygotowany przez firmę INRIX, według którego mieszkańcy Londynu w korkach stoją aż 96 godzin rocznie, najwięcej w całej Europie. Ranking tworzony jest na podstawie analizy danych z trzech miliardów punktów pomiaru ruchu w czasie rzeczywistym. Jeśli chodzi o kraje największy problem mają Belgowie, którzy w korkach tracą aż 51 godzin rocznie, co wynika z wysokiego stopniem urbanizacji kraju. W zestawieniu najbardziej zakorkowanych krajów Brytyjczycy awansowani o dwie pozycje i znajdują się na miejsce czwartym (stoją w korkach 30 godzin). Najciekawsze, że pozycję Londynu oraz awans Wielkiej Brytanii w tym niechlubnym raporcie twórcy raportu tłumaczą doskonałą sytuacją gospodarczą kraju. PKB Wielkiej Brytanii rośnie w tempie 2,8 proc. czyli dwukrotnie więcej niż wynosi średni wzrost w Unii Europejskiej oraz mocno spadło bezrobocie. Ludzie chętniej kupują, a więc na drogach pojawiło się więcej samochodów zarówno osobowych, jak i dostawczych.
Wśród pozostałych krajów europejskich, mniej więcej połowa zanotowała w 2014 wzrost zatłoczenia na drogach, płacąc w ten sposób za wzrost gospodarczy. Za to ze skrócenia czasu spędzanego w korkach mogą cieszyć się Grecy i Hiszpanie borykając się z rosnącym bezrobociem i kryzysem gospodarczym. Podobne wnioski płyną z raportu zakorkowania miast firmy TomTom. Tu wysoko jest Warszawa, co tłumaczone jest podwojeniem się liczby samochodów w mieście (na skutek bogacenia się jego mieszkańców) oraz rozwoju gospodarki, za którym nie nadąża rozwój infrastruktury.