Skip to main content

Nie ma wygodniejszego sposobu podróżowania niż w pociągu dużych prędkości. Dlaczego wiele tego typu projektów wciąż przegrywa z samochodami lub samolotami? Kiedy muszą zatrzymać się na stacji, już nie są ani takie szybkie, ani tanie. Po pierwsze traci się dużo czasu. I nie chodzi tylko o sam postój. Czas potrzebny jest najpierw do tego, żeby zatrzymać pędzący 400 km/h pociąg, a potem z powrotem go rozpędzić. Z tego powodu pociągi dużych prędkości mają ograniczone uzasadnienie ekonomiczne. Najpierw musimy zużyć ogromnie ilości energii, żeby skład zaczął mknąć z prędkością 500 km/h, a potem żeby prędkość wytracił i zatrzymał się na stacji.

Jakiej jest rozwiązanie? Inżynierowie z firmy doradczej Priestmangoode proponują coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się absurdalne – żeby takiego pociągu w ogóle nie zatrzymywać. Ich zdaniem trzeba odwrócić myślenie i zamiast koncentrować się na pędzącym pociągu, skupić się na platformie peronowej. Najlepiej rozpędzić ją do takiej prędkości, aby pasażerowie mogli bezpiecznie wysiąść z szybko mknącego pociągu. Mówiąc o peronie, nie mają na myśli infrastruktury dworcowej, ale inny pojazd – szynobus lub tramwaj – do którego pasażerowie mogliby płynnie przesiąść się w czasie jazdy pociągu. Wystarczy, żeby na odcinku kilkunastu kilometrów superszybki pociąg lekko zwalniał podczas zrównywania się z pojazdem działającym w ramach lokalnej komunikacji miejskiej. Pasażerowie mieliby wtedy do 10 minut na przesiadkę.

Potem płynnie byliby rozwożeni po mieście do finalnego celu podróży. Pomysł z ruchomymi platformami peronowymi można by rozciągnąć na całe miasto, tak aby pasażerowie dalej przesiadali się z szybszych środków komunikacji do tych wolniejszych, zatrzymujących się na lokalnych przystankach. Mechanizm działania zintegrowanej infrastruktury przypominałby sposób, w jaki działa Internet, który dzięki serii połączeń pozwala nam się komunikować z użytkownikami znajdującymi się na drugim końcu świata. Dzięki temu pociągi dużych prędkości mógłby jeździć non-stop. Choćby kursując bez zatrzymywania się między Lizboną i Warszawą.

Pomysł wydaje się trochę szalony, szczególnie że wszystkim wsiadającym i wysiadającym towarzyszyłby stres czy zdążą, czy nie zdążą (musieliby mieć inne wejścia). Zdążyć trzeba jednak także wysiąść na tradycyjnym peronie. Poza tym istnieje wiele przykładów z życia – jak ruchome schody, wyciągi narciarskie, czy diabelskie młyny – gdzie trzeba wsiadać i wysiadać w ruchu (w Londynie zaproponowano nawet aby linię metra zastąpić trzema pasami ruchomych chodników poruszających się z różną, rosnącą prędkością). Ludzie już się do tego przyzwyczaili. Nie jest to zupełnie nowy pomysł. W ten sposób w XIX wieku działały pierwsze pociągi parowe, a potem tramwaje.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

SAMOJEZDNE WAGONIKI ROZWIOZĄ LUDZI PO MIEŚCIE DRONEM DO PRACY, CZYLI NADLATUJĄ SAMOCHODY SAMOCHODOM PRZYSZŁOŚCI CORAZ BLIŻEJ DO TRANSFORMERSÓW

 

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje