W błędzie jest ten, kto myśli, że to Europa jest dziś liderem elektrycznego transportu zbiorowego. Chociaż mocno promuje się porzucenie dieseli na rzecz autobusów zasilanych prądem, bardzo daleko nam do prawdziwego lidera, czyli Chin. Jak wynika z raportu Bloomberg New Energy Finance, w zeszłym roku to tam jeździło aż 99 proc. wszystkich elektrycznych autobusów.
W Chinach miesięcznie na drogi wyjeżdża ich 9,5 tys., podczas gdy w Holandii, która w Europie ma ich najwięcej, jeździ zaledwie 300 (co ciekawe, liczba o podobnej skali dotyczy całego terytorium USA). Gdy Polska polityka elektromobilności nakłada na miasta wymóg dojścia do 30 proc. udziału elektryków w całej flocie transportowej do 2025, w Chinach już dziś stanowią one 17 proc. całego parku autobusowego.
Widać więc jak duże możliwości wprowadzania projektów na szeroką skalę ma Państwo Środka – w podobny sposób wymienia się np. taksówki na elektryczne. Rzecz jasna wynika to z centralizacji autokratycznej władzy, która jednym dekretem potrafi zmienić polityczny, społeczny czy gospodarczy kierunek. Decyzja o masowym przejściu na autobusy elektryczne w znacznym stopniu zrodziła się na ulicy. To mieszkańcy mieli dość zatrutego powietrza w miastach i to oni uruchomili cały proces.
Poza tym sukces transformacji analitycy uzasadniają czterema przyczynami. Na poziomie polityki centralnej motywacją było dążenie do uniezależnienia się od importowanej ropy, a jednocześnie podjęcie starań o zbudowanie dużej gałęzi nowoczesnego przemysłu, który będzie ekspandował na cały świat (podobnie jak wcześniej zrobiono to np. z ogniwami fotowoltaicznymi). Boom nie byłby możliwy bez wprowadzonych w 2016 roku rządowych dopłat do autobusów elektrycznych, które praktycznie zrównały ich ceny z tymi z silnikiem diesla. To dlatego ich udział w sprzedaży wszystkich autobusów podwoił się. Na końcu sprzyjający jest też wczesny etap rozwoju transportu w szybko rosnących miastach. Wiele z nich dopiero go tworzy, budując park autobusowy i od razu przeskakuje na nową elektryczną technologię. Z tych względów dziś w Chinach ograniczeniem w rozpowszechnianiu elektrycznych autobusów – stanowią około 22 proc. całej sprzedaży – są właściwie tylko ograniczone moce produkcji.
/Fot: ruich_whx//
PRZECZYTAJ TAKŻE:
czyli w Chinach posłuchali mieszkańców. No proszę jaki niedemokratyczny kraj.