Czy w podróżowaniu ważniejsze jest dla was zobaczenie jakiegoś monumentalnego zabytku, czy może zrobienie sobie na jego tle selfie i podzielenia się nim ze znajomymi. Jeśli nawet jesteście w tej pierwsze grupie to albo jest duże prawdopodobieństwo, że za jakichś czas i wy przekonacie się do selfie albo na pewno macie znajomych, którzy w ten sposób dokumentują swoje podróże.
Do takich przynajmniej wniosku doszedł Amadeus, największy dostawca rozwiązań IT dla branży turystycznej uznając że moda na selfie jest jednym z najważniejszych zjawisk rozwijających turystykę. Widać to między innymi po sposobie rezerwowania przez gości noclegów. Nie dość, że są odrzucane oferty hoteli, które nie mają WiFi albo każą sobie za nie słono płacić to coraz częściej klienci coraz większą wagę przywiązują do tego czy WiFi działa również nad hotelowym basenem. Na przeciw modzie na selfie wychodzą również same hotele. Paryski Mandarin Oriental oferuje specjalny pakiet, którego częścią jest wycieczka najbardziej atrakcyjnych miejscach w Paryżu pod względem zrobienia sobie selfie i wrzucenia ich na Instagram. Najpierw dostajemy katalog fotogenicznych propozycji, z których wybieramy najlepsze miejsc. Potem dostajemy do własnej dyspozycji samochód z kierowcą i Wi-Fi, żeby można było od razu podzielić się zrobionym selfie.
Na przeciwległym biegunie znajdują się muzea. Ostatnio głośno było o londyńskiej National Gallery, która w zeszłym uznała, że postępu i tak nie da się zatrzymać, i przestały walczyć ze zwiedzającymi robiącymi sobie zdjęcia na tle obrazów. Szczególnie że walka z bezgłośnymi i często nie potrzebujące flasha aparatami stała się trudna. W marcu tego roku National Gallery wprowadziła zakaz robienie selfie, tłumacząc to troską o ochronę dzieł sztuki i komfort innych zwiedzających. Na fanów selfie otwarte jest jednak drugie najważniejsze londyńskie muzeum Tate Gallery.