Dla niektórych to zaskakujące, ale rower może być codziennym środkiem transportu osób z niepełnosprawnościami. Według Transport for London (londyńskiego zarządu transportu publicznego), aż 78 proc. takich osób może jeździć na rowerze. A mimo to tylko 0,2 proc. z nich używa dwóch lub więcej kółek napędzanych siłą własnych mięśni.
Na Wyspach Brytyjskich jednym z wyjątkowych miejsc jest w tym względzie Cambridge, gdzie aż 26 proc. osób z niepełnosprawnościami używa rowerów w życiu codziennym, podczas gdy statystyka dla całego miasta sięga 3,2 proc. populacji. Pod tym względem uniwersytecki ośrodek szczyci się najwyższym wynikiem w kraju, co w istotny sposób przekłada się właśnie na aktywność tych osób: rowerowa kultura, upowszechnienie się tego środka transportu, a przede wszystkim dobra infrastruktura powoduje że niepełnosprawni chętniej sami ruszają a trasę.
Jak przekonuje Isabelle Clement z organizacji Wheels for Wellbeing, rower to świetny sposób na aktywizację osób z niepełnosprawnością, które przeszło dwukrotnie bardziej podatne są na brak aktywności, niż pełnosprawni mieszkańcy miast. Co więcej, własny rower obniża koszty codziennego transportu (szczególnie, jeśli używa się taksówek) i jednocześnie likwiduje istotną barierę odległości związaną z dostawaniem się do pracy, lekarzy czy też ośrodków życia społecznego.
Przeszkodą w umocnieniu tego typu trendu są jednak koszty samych maszyn. Nie każdy niepełnosprawny poradzi sobie bowiem z klasycznym, dwukołowym rowerem. Często potrzebny jest trajk, a nawet wózek napędzany mechanicznymi przekładniami. To urządzenia znacznie droższe. Tu istotną rolę do odegrania mają samorządy czy nawet władze centralne, dofinansowując tak obiecującą inwestycję.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!