Bruksela dołącza do europejskich stolic, które idą na wojnę ze smogiem. Powoli to, co jeszcze niedawno wydawało się środkami nadzwyczajnymi, czyli zamykanie całych ulic, nie wpuszczanie do centrum samochodów z silnikami diesla, bezpłatny transport publiczny czy darmowe wypożyczalnie miejskich rowerów, w dużych metropoliach staje się standardem. Tylko radykalnymi działaniami można wygrać walkę ze smogiem.
Od 1 stycznia w mieście została utworzona Strefa Niskiej Emisji, która obejmuje całe centrum ograniczone obwodnicą miejską. Ta strefa już została zabezpieczona przed jeżdżeniem po niej najbardziej zanieczyszczającymi 20-letnimi samochodami z silnikami diesla. Pojazdy te mogą tu wjeżdżać maksymalnie przez 8 dni w roku i tylko pod warunkiem wykupienia dziennego biletu o wartości 35 €, co sprawia, że posiadanie tak starego samochodu staje się w Brukseli wyjątkowo drogie i uciążliwe. W Belgii aż 78,8 proc. samochodów to diesle.
Każdego roku ograniczenia w Strefie Niskoemisyjnej mają być coraz bardziej zaostrzone. Do 2025 roku dopuszczeni będą tylko kierowcy kierującymi najczystszej kategorii samochodami z silnikiem diesla, produkowanymi zgodnie z normami obowiązującymi od roku 2014. Równocześnie będą zwiększane opłaty za posiadanie każdego samochodu i poruszanie się nim po mieście. Władze Brukseli postawiły sobie prosty cel – doprowadzić do sytuacji, w której posiadanie samochodu opłacało się tylko pod warunkiem, że przejeżdża się nim więcej niż 10 tys. kilometrów. Dla tych, którzy jeżdżą mniej, bardziej opłacalne ma być korzystanie z taksówek, usług car-sharing, komunikacji miejskiej czy rowerów. W ten sposób miasto chciałoby odzyskać miejsce parkingowe, które mogłoby przeznaczyć na stworzenie między innymi ścieżek rowerowych oraz zwiększenia powierzchni chodników dla pieszych.
Jest sporo do zrobienia, bo mieszkańcy Brukseli są w czołówce Europy pod względem używania samochodów, robią to dwa razy częściej, niż na przykład mieszkańcy Paryża.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!