Skip to main content

The Hives, czyli ule czy też roje to nowoczesny koncept biurowy stworzony przez największą amerykańską firmę architektoniczną Gensler. Za oceanem słowo to nie ma jednak negatywnych konotacji i nie oznacza pracy do upadłego. Przeciwnie chodzi o bardzo nowoczesny model pracy, gdzie każdy robi swoje we własnym ulu.

Punktem wyjścia do rozważań nad nowym modelem zaplecza biurowego było dostrzegalne spowolnienie rozwoju metropolii budowanych wokół jednego ważnego ośrodka (np. Chicago), na rzecz mniejszych miast z drugiej i trzeciej ligi – jak mówią o nich Amerykanie. Gensler dla tych właśnie ośrodków stworzył model pracy zwany The Hives. W pierwszym rzędzie wziął pod uwagę coraz silniejsze tendencje do opuszczania klasycznych biur, szczególnie tych ulokowanych na peryferiach (pisaliśmy o tym w tekście: Praca wraca do centrum). Technologia, która zrodziła pracę zdalną całkiem zmieniła warunki gry.
Ludzie coraz częściej pracują poza biurem i coraz częściej przebywają w przestrzeniach wspólnych od kawiarni do biur co-workingowych. Aby przedsiębiorcy potrafili odnaleźć się w potrzebach współczesnych pracowników. The Hives to nie jest jedno biuro, ale cała sieć rozlokowanych w mieście biur, spięta ze sobą dobrą infrastrykurą teleinformatyczną. Każdy taki budynek jest pojedyńczym ulem, w którym ciągle wrze. Nie jest to przestrzeń zarezerwowana dla jednej, ale kilku firm na raz, a przy okazji także wolnych strzelców pracujących samodzielnie. Działa więc w nieco poszerzonym modelu co-workingu.

Taki sposób organizacji pracy ma sporo zalet. Pierwsza wiąże się z lokalizacją – pracownicy do pracy udają się do najbliższego “ula”, nie tracąc czasu i nerwów na dojazdy. Jeszcze ważniejszy jest sposób pracy. Przenikanie się ludzi z różnych firm i do tego freelancerów, zdecydowanie poszerza horyzonty własnych pracowników – powoduje, że stają się bardziej otwarci i innowacyjni. Poza tym cała sieć takich rojów daje znakomity dostęp do specjalistów z wielu branż. Freelancerów, pracujących bez długoterminowych umów o pracę, który można zatrudniać do poszczególnych projektów. To nie tylko doprowadza świeżą krew do organizacji, ale także pozwala działać elastyczniej, bardziej w oparciu o projekty i czasowe kontrakty, niż stałe umowy o pracy.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje