Skip to main content

Śledzenie autobusów i tramwajów w czasie rzeczywistym z realnymi czasami ich przyjazdu na przystanek to wciąż nierozwiązany problem. Zmierzyć się z nim postanowił Google, który bez pomocy miast na swoich mapach chce podawać użytkownikom przybliżone czasy przejazdów autobusów, uwzględniające ruch uliczny, a nawet to, jak bardzo będzie zatłoczony pojazd.

Dotychczas wyłączność na rozwiązanie tej kwestii miały miasta, które od lat śledzą pojazdy zarządzając flotą miejskiego transportu dzięki geolokalizacji. Pojawiały się nawet próby ułatwienia życia pasażerom. Ot chociażby w Warszawie, gdzie prawie trzy lata temu miasto udostępniło testową wersję aplikacji TramBus, która korzystała z GPS zamontowanych w pojazdach komunikacji miejskiej. Kiedy faza testów dobiegła końca, apka przestała działać i pod względem funkcjonalnym cofnęliśmy się w czasie. W niektórych miastach, np. we Wrocławiu, problem ten rozwiązano udostępniając informację działającym już aplikacjom dedykowanym, takim jak JakDojadę. To jednak wciąż sporadyczne przypadki.

Dlatego Google postanowił nie oglądać się na samorządowców i stworzył własne rozwiązanie oparte na tzw. uczeniu maszynowym (rodzaj sztucznej inteligencji), które prognozuje opóźnienia autbusów. Zaczęło się na początku czerwca w Indiach, a algorytm łączy prognozy ruchu samochodowego w czasie rzeczywistym z danymi dotyczącymi tras autobusowych i przystanków, dzięki czemu może lepiej przewidywać jak długo potrwa podróż autobusem.

„W wielu miastach, gdzie agencje transportowe nie udostępniają informacji w czasie rzeczywistym, nasi użytkownicy dla oszacowania opóźnienia autobusów używali informacji na tematu czasu dojazdu daną trasą, które pokazuje Google Maps. Tyle że autobusy to nie są tylko duże samochody. Zatrzymują się na przystankach, a ich manewry, takie jak przyspieszanie, zwalnianie czy zakręty odbywają się znacznie wolniej. Z drugiej strony mogą liczyć na przywileje drogowe, takie jak np. buspasy” tłumaczy Alex Fabrikant, Research Scientist w Google Research. Dlatego zajął się modelowaniem ruchu autobusów w oparciu o dane jak rzeczywiście wyglądają przejazdy (tutaj posiłkował się danymi geolokalizacyjnymi z przedsiębiorstw przewozowych) w odpowiednich warunkach drogowych biorąc pod uwagę szereg uwarunkowań, takich jak gęstość przystanków czy topografia miasta. Szczegółowy opis tego procesu w linku. Wszystko oparte o machine learning, co oznacza, że model stale się doskonali zbierając kolejne dane.

Google poszedł jeszcze dalej i poza przewidywaniem czasu przejazdu zajął się też szacowaniem zatłoczenia pojazdów. „Nie ma nic bardziej nieprzyjemnego niż jechać ściśniętym niczym sardynka w puszcze w nagrzanym i przepoconym pojeździe. Dlatego wprowadzamy prognozy zapełnienia tranzytowego. Dzięki temu można zobaczyć, jak zatłoczony jest autobus, pociąg lub metro na podstawie wcześniejszych przejazdów. Teraz możesz podjąć świadomą decyzję o tym czy ryzykujesz jazdę w tłoku, czy poczekasz kilka minut na pojazd, w którym masz większe szanse na zajęcie miejsca.” przekonuje Taylah Hasaballah Product Manager w Google Maps.

Obie funkcjonalności mają zostać udostępnione w 200 miastach na całym świecie. Google nie podał jednak gdzie konkretnie można się spodziewać udogodnień. Sam Alex Fabrikant zapewnia jednak, że modelowanie jest prowadzone szeroko – od Atlanta przez Zagrzeb, Stambuł, aż po Manilę. Można więc liczyć, że nie ominie też Polski.

/Fot: Konrad Krajewski//


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje