Duńczycy wskrzeszają plan przyspieszenia kolei. Ni chodzi jednak o jakieś superszybkie pociągi. Po prostu chcą osiągnąć przyzwoite prędkości przejazdowe tak aby podróż koleją pomiędzy pięcioma największymi miasta nie zabierała więcej niż godzinę. Skróci to czas przejazdu o połowę.
Chodzi o trasy pomiędzy Kopenhagę, a Odense, z Odense do Esbjerg i Aarhus, a z tego ostatniego jeszcze odcinek do Aalborg. Dziś najszybszy duński pociąg z Kopengagi do Odense odległość 165 km pokonuje w minimum 1 godz 25 min. A jeśli liczyć trasę na najdłuższym odcinku ze stolicy do Aalborga położonego na północy Jutlandii to zajmie nam to 4 godz. 45 minut z dodatkowym czekaniem w Aarhus na przesiadkę – mówimy tu o odległości 416 km, czyli średnia prędkość podróży sięga 93 km/h. To dłużej niż podróż autem, które trwa około 4 godzin.
Może to zaskakiwać, ale jednym z powodów wydłużenia podróży jest m.in. fakt, że nie wyszystkie trasy na Jutlandii zostały zelektryfikowane. I właśnie takimi mniejszej skali ruchami jak uzupełnianie sieci trakcyjnej, a nie budowa superszybkiej kolei, chcą skracać czas podróży. Inny sposób byłoby odnowienie i wymiana powolnego systemu sygnalizacyjnego.
Duńczycy szacują, że dzięki temu na najdłuższej trasie mogą „urwać” jakieś 90 minut podróży. Takie przyspieszenie przede wszystkim ma lepiej zintegrować duńskie miasta, w czasach kiedy coraz mniej mieszkańców ma samochody i rusza w podróż autostradami. Mniejsze ośrodki położone peryferyjnie względem stolicy jak Aalborga i Esbjerg zyskałyby na znaczeniu. Poza tym przyspieszenie własnych torów ma też skrócić międzynarodowe podróże kolejowe do Szwecji i Niemiec oraz zwiększyć atrakcyjność Kopenhagi jako kraju tranzytowego.
/Fot: Schnitzel_bank//
Jeszcze nie dodano komentarza!