Skip to main content

Amerykanie postanowili gruntownie przyjrzeć co sprawia, że ludzie jadąc do pracy zamiast roweru wybierają samochód albo komunikacje miejską. W ogólnonarodowym badaniu przeprowadzonym przez organizację People for Bikes wzięło udział 100 mln Amerykanów (34 procent populacji) poprzez internetową ankietę. Okazuje się że 45 proc. ankietowanych chociaż raz (w ciągu ostatniego roku) użyło roweru zamiast komunikacji miejskiej, ale tylko 14 proc. badanych jeździ na rowerze 2 lub więcej razy w ciągu tygodnia.

Za regularnych rowerzystów jeżdżących przynajmniej 100 dni w w ciągu roku roku można uznać tylko 10 proc. badanej populacji. Jakie są najważniejsze bariery? Największym zagrożeniem wymienianym przez ankietowanych było ryzyko potrącenia przez samochód (54 proc. badanych. Na drugim miejscu znalazło się brak dostatecznego oświetlenie (35 proc.) i nie chodziło tylko o ryzyko nie zauważenia poruszającego się po ulicy rowerzystę przez samochody po zmroku, ale tez strach jaki budzą ciemne opustoszałe drogi. Część badanych tłumaczyła, że boi się na przykład, że mogłaby być na nich zaczepiana albo pobita, co wynika chyba ze specyfiki amerykańskich miast i osiedli zamieszkiwanych przez mniejszości etniczne. Najciekawszy jest jednak trzeci powód wskazywany prze ankietowanych (29 procent): ich zdaniem jazda na rowerze do pracy jest zbyt wielkim wyzwaniem logistycznym. Trzeba zaplanować nową trasę, przywieść ubranie na zmianę, a jeżeli ktoś mieszka daleko to trzeba jeszcze podjechać autobusem, w którym nie ma zbyt dużo miejsca na rowery.

Do tego dochodzą problemy z tym że wielu pracodawców nie wspiera rowerzystów, oferując zbyt mało miejsc do parkowania rowerów, brakuje pryszniców i szafek na przebranie się. W efekcie rowerzyści mają wybór albo stać w kolejce do łazienki albo stawić się przy biurku z mokrymi włosami i w spoconych ubraniach.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje