Idea co-housingu nie zdobyła takiej popularności jak co-working, niemniej pojawiają się kolejne ciekawe projekty, które mają sprawdzić ją w praktyce. Dla sceptyków trąci to nieco utopią, a entuzjaści przekonują, że to sposób na odbudowę więzów sąsiedzkich i nawet szerzej – międzyludzkich. Teraz prztestują to w Cambridge.
Przy Marmalade Lane powstało największe w Wielkiej Brytanii osiedle co-housingowe na 40 domów. Nie jest to nawet rodzaj wspólnego mieszkania, ale prawdziwej wspólnoty mieszkańców. Ideą podstawową jest wzajemne poznanie się i wsparcie. Pomoc w życiu codziennym, wspólna lub naprzemienna opieka nad dziećmi czy dbanie o to aby nikt nie popadł w społeczną izolację.
Samo osiedle to zamknięty pierścień 40 szeregowych domów, w których mogą się pomieścić 5-osobowe rodziny. Podwórzec jest przeznaczony do wspólnej zabawy (samochody parkują na obrzeżu małego osiedla), a w słotne dni mieszkańcy mają do dyspozycji także świetlicę.
Nie jest to projekt deweloperski, ale coś w rodzaju kooperatywy nastawionej na potrzeby mieszkańców, a nie zysk. Sytuacja na brytyjskim rynku mieszkaniowym nie jest łatwa, więc mimo to domy tanie nie były. Wspólnota dbała jednak o to, aby stworzyć jak największy miks zarówno etniczny, jak i wiekowy, chociaż ze względu na wielkość domów przeważają tu rodziny z dziećmi.
/Fot: David Butler via Marmalade Lane//
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!