Ładowanie akumulatorów szybkie i bez wielkiego zużycia baterii. To święty graal wszystkich producentów elektrycznych aut. Naukowcy z Pennsylvania State University zbadali co może pomagać. Chodzi o temperaturę. Musi być naprawdę ciepło.
Zespół Chao-Yang Wanga badał jak proces ładowania przebiega w różnych temperaturach sięgających nawet 60 stopni Celsjusza. Nawet właściciele telefonów komórkowych wyposażonych w baterie litowo-jonowe mogą się przekonać, że ładowanie na zimnie jest szkodliwe. Jony litu będącego nośnikiem energii osadzają się bowiem na katodach i prowadzą do nieodwracalnego obniżenia pojemności baterii.
Dlatego zespół Wanga eksperymentalnie dowiódł, że ładowanie w wysokiej temperaturze bliskiej 60 st. C jest optymalne, bo umożliwia szybkie ładowanie przy utrzymaniu dużej żywotności baterii. Właściwie to temperatura jest asymetrycznie modulowana – stąd skrócona nazwa tej metody ATM. W każdym razie wynik jest taki, że po 2,5 tys. cykli ładowania pojemność baterii pozostaje na poziomie 91,7 proc. A 2,5 tys. ładowań starcza na około pół miliona przejechanych kilometrów.
To znacząco powyżej celu jaki postawił sobie amerykańskich Departament Energetyki licząc, że po 500 ładowaniach pojemność baterii może spaść do 80 proc. Dzięki krótkiemu czasowi ładowania, czyli wspomnianych 10 minut na cykl (to jakieś 0,1 proc. długości życia baterii) Wang uniknął też cieplnej degradacji materiałów z której ją wykonano.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!