Skip to main content

Barcelona na wojnie z pustostanami

Barcelona chce zrobić porządek z pustostostanami kupowanymi na inwestycje, czyli zjawiskiem, które staje się zmorą wszystkim modnych miast (jako pierwszy w Europie doświadczył tego Londyn). Jeśli nikt w nich nie zamieszka – właściel, czy nawet którtkoterminowy najemca – miasto przejmie je za pół ceny i umieści w puli tanich mieszkań na wynajem. Barcelona nie chce stać się skarbonką funduszy nieruchomościowych, które w ten sposób doprowadzają do wyludniania dzielnic. Miasto ma żyć.

Tego typu sankcja nie jest nowa. Już w 2016 roku wiele katalońskich miast i gmin, w tym Barcelona, wdrożyły mechanizmy przejmowania kontroli nad mieszkaniem, które przez dwa lata nie zostały wynajęte. W tej sytuacji na 4 do 10 lat same mogą je wynająć po preferencyjnych stawkach, aby później zwrócić właścicielowi. Sankcja była jednak wdrażana wyjątkowo rzadko.
Nowy projekt opiera się na przepisach przyjętych w ubiegłym roku, a kluczową zmianą jest przede wszystkim możliwość przejęcia mieszania za 50 proc. wartości rynkowej, co oznacza już trwałą stratę dla właściciela. Inna opcja to wysokie grzywny od 90 do 900 tys. euro. Ratusz wysłał już ostrzeżenie do 14 firm, które łącznie posiadają 194 pustych mieszkań.

Metoda drakońska, ale mało kto może skarżyć się, że został zaskoczony. Wywłaszczenia zawsze są jednak kwestią problematyczną, zwłaszcza, gdy przejmujący daje sobie tak wysoki opust w cenie zakupu. Stolica Katalonii ma jednak spory problem z mieszkaniami, który pozostał jeszcze po boomie nieruchomościowym lat 2007 – 2008. Wiele mieszkań zbyt drogo kupionych, aby je sprzedać ze stratą trafiły do funduszy nieruchomościowych – często kontrolowanych przez banki – i zostały potraktowane jako długoterminowa lokata. W tej sytuacji inwestorom nawet nie zależy, aby mieszkania trafiły chociażby na rynek najmu i zarabiały na czynszach.
Co do zasady ratuszowi nie zależy na tym, aby wzbogacić się kosztem właścicieli. Rolą zarządców miasta jest dbać o to, aby funkcjonowało ono jak najbardziej sprawnie i było jak najbardziej przyjazne mieszkańcom. Jest to więc raczej rodzaj straszaka i próba wywarcia na inwestorach presjii, aby nie tworzyły w mieście martwych stref. Oddanie firmom zarządzającym w najmem czy to pojedynczych mieszkań, czy też całego portfela nie jest wielką fatygą.

Czytaj więcej na CityLab


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Miasta zielone – śródmiejskie farmy

4 firmy, które wyławiają CO2 z oceanu

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast