Noc, gdy śpimy, to najlepszy czas by oszczędzać światło. Tymczasem sporo go jednak używamy. Co więcej duża część stosowanego na ulicach oświetlenia jest marnowana, bo emitujemy ją w górę, zamiast oświetlać znaki uliczne czy budynki. W eksperymencie kierowanym przez fizyków z niemieckiego centrum badań Geofizycznych w Poczdamie poddano satelitarnym pomiarom światło emitowane na ulicach miasta Tucson w Arizonie. Eksperyment prowadzony o 1:30 nad ranem przez 10 nocy z rzędu. W Tucson świeciło w tym czasie ok. 14 tys. świateł ulicznych. Chodziło o ustalenie, jaka część łącznej emisji światła pochodzi z latarni ulicznych. Okazało się, że niewielka. Większość światła emitowanego w nocy pochodzi z reklam, miejskich iluminacji, rozświetlonych parkingów i stadionów.
Ponieważ światła te pochodzą z bardzo wielu rozproszonych źródeł trudno ustalić, ile dokładnie zużywają energii, a wiec również, ile zużywanej w ten sposób energii idzie na marne w postaci nieefektywnego lub niepotrzebnego oświetlenia. Organizacja International Dark-Sky Association szacuje, że ok. 35% sztucznego oświetlenia trafia w niebo, nie dając żadnych korzyści. W samych Stanach Zjednoczonych przekłada się to na ok. 3 mld dolarów rocznie.
Sztuczne nocne oświetlenie ma również inne negatywne skutki. Destabilizuje życie ptaków, insektów i innych zwierząt, zaburzając naturalny rytm dnia i nocy. Źle wpływa także na sen i zdrowie mieszkańców miast, którzy niemal nigdy nie widzą rzeczywiście ciemnego nieba. Według badania opublikowanego w 2016 r. w Science Advances, aż 80% populacji świata i ponad 99% mieszkańców Stanów Zjednoczonych i Europy żyje pod „zanieczyszczonym światłem” niebem.
Jak przekonać decydentów aby po 24-tej wyłączyć 50 5 lamp ulicznych i 100 % reklam?