Społeczeństwa dobrobytu przyzwyczaiły się do tego, aby meble traktować jak ubrania. Wymieniane są nie wówczas gdy się zniszczą, ale gdy się znudzą. Przestaną podobać. Dlatego, podczas gdy w Polsce żywotność sofy, stołu czy krzesła sięga ćwierć wieku, w Europie Zachodniej nie przekracza 6 lat. „To całkiem inne światy. U nas meble pełnią rolę funkcjonalną, na zachodzie to element stylu i mody, która wciąż się zmienia„, mówi Maciej Formanowicz, założyciel i prezes Forte. Skrócenie żywotności i coraz częstsza wymiana mebli powoduje, że podobnie jak w przypadku odzieży coraz bardziej poważnym wyzwaniem staje się zagospodarowanie meblarskich odpadów. A tych jest co roku aż 12 mln ton.
W branży modowej takich recyklingowych projektów robi się coraz więcej i sami producenci oraz sprzedawcy angażują się w odkup ubrań oraz ponowne wprowadzenie ich do obiegu – najambitniejszym projektem w ostatnim czasie jest w tym względzie Zalando Pre-Owned, gdzie każdy może wysłać swoje używane, ale niezniszczone ubrania, za co serwis mu zapłaci, a później ponownie sprzeda. Kluczowy jest tu fakt, że produkt wygląda naprawdę bardzo dobrze, bo był mało noszony. To samo mamy z meblami. Jeśli służą nam tylko kila lat nie niszczą się tak jak kiedyś.
Z tego założenia wyszli producenci sof ze startupu Sabai. Zaczęli dwa lata temu od produkcji mebli personalizowanych, a teraz wprowadzają całkiem nowe rozwiązanie. Odkupują stare sofy płacąc w gotówce 15 proc. ich pierwotnej ceny lub 20 proc., gdy pieniądze przeznaczymy na zakup w ich sklepie. Po renowacji meble zostaną wystawione do ponownej sprzedaży – w zależności od ich stanu ceny mają być 25 proc. do 45 proc. niższe niż na nowe produkty. Jak tłumaczą założyciele Sabai największym wyzwaniem nie jest tu samo odnawianie mebli, ale logistyka procesu ich odbierania od klientów.
Sukcesu upatrują w nowej, młodszej klienteli, która jest znacznie bardziej wrażliwa na kwestie środowiskowe i to, co trafia na śmietniki. Te zmiany postaw dostrzegło zresztą znacznie więcej firm z branży wyposażenia wnętrz, takich jak Coyuchi i Pottery Barn, które zaczęły wykorzystywać tkaniny z odzysku.
W nurt włączyła się także sama IKEA, która jeszcze kilkanaście lat temu, podobnie jak inni producenci namawiała do wyrzucania starego i kupowania nowego, lepszego. Szwedzi swój pierwszy sklep z meblami z odzysku otworzyli w ReTuna Shopping Centre, opisywanym już przez nas centrum handlowym, gdzie wszystko jest z drugiej ręki. Na początek trafiły tam meble uszkodzone, a później naprawione w samej firmie. IKEA równolegle na 27 wybranych rynkach uruchomiła też program Buy Back, gdzie zwracając meble można otrzymać od 30 do 50 proc. ich wartości, w zależności od stanu, w którym się znajdują. Szwedzi mają przy tym ambitny plan, aby do 2030 roku wszystkie ich produkty nadawały się do recyklingu.
/Fot: Obraz twarezak z Pixabay//
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!