Miasta, w których łatwo poruszać się pieszo są zamożniejsze, a ich mieszkańcy są lepiej wykształceni – wynika z raportu przygotowanego przez ekspertów z George Washington University School of Business. Autorzy raportu zmierzyli „wskaźnik chodzenia” dla największych amerykańskich miast, wybierając 619 obszarów, gdzie chodzi się najwięcej. A następnie sprawdzili, czy ten pieszy charakter danej okolicy ma jakiś związek z jej zamożnością i poziomem wykształcenia mieszkańców, a także poziomem równości społecznej (mierzonej kosztami nieruchomości i liczbą miejsc pracy). Korelacja okazała się nie tylko istotna statystycznie, ale i dość silna. Na czele listy znalazł się Nowy Jork, gdzie aż 38% powierzchni biurowej, handlowej i mieszkalnej sprzyja pieszym. Na kolejnych miejscach uplasował się Washington, Boston, Chicago, San Francisco i Seattle.
W sumie na te sześć miast przypada prawie „połowa chodliwego” obszaru we wszystkich 30 analizowanych miast. Najmniej sprzyjające pieszym są miasta na południu USA: Orlando, Phoenix, San Antonio, Las Vegas, Dallas i San Diego.
Tam, gdzie więcej chodzi się na piechotę istnieje również efektywny system transportu miejskiego. Rejony te są też gęściej zaludnione. Choć w sumie „piesze miejsca” nie przekraczają 1% łącznej powierzchni miast, mają ponad 50-% udział w rynku mieszkań i budynków biurowych. Jest ich zresztą coraz więcej: w latach 2010-2015 liczba takich miejsc wzrosła we wszystkich 30 badanych miastach, a w 27 wzrost był wręcz dwukrotny. To optymistyczny wniosek z raportu.
Płynie z niego jednak i inna refleksja: miejsca dla pieszych najszybciej przyrasta tam, gdzie już jest go sporo, tzn. w Nowym Jorku, Bostonie, Seattle i Waszyngtonie. Możliwość poruszania się na piechotę okazuje się w tej perspektywie dobrem luksusowym, dostępnym dla zamożniejszej i lepiej wykształconej części populacji.
Jeszcze nie dodano komentarza!