Brytyjczycy pracują nad ustawą, która będzie karać firmy przyczyniające się do niszczenia lasów. Nie chodzi tylko o ich własną aktywność, ale także o to, co robią ich dostawcy.
Podobnie jak w przypadku rozliczeń podatkowych brytyjskie firmy spożywcze musiałyby prześledzić cały łańcuch produkcji, aż do źródła i sprawdzić, czy któryś z ich dostawców nie niszczy lasów przy okazji swojej produkcji. Tak często dzieje się chociażby w produkcji oleju palmowego. Pod gaje palmowe wycina się m.in. lasy deszczowe. W Indonezji stało się to groźne chociażby dla tutejszej populacji orangutanów.
Firmy z branży spożywczej szybko zareagowały na tego typu pomysł i to nie tylko Seed Crushers and Oil Processors Association (SCOPA), reprezentujące producentów soi oraz oleju palmowego. Ich zdaniem nieprecyzyjnie zdefiniowana została przewina, przez co „firmy mogą zostać ukarane, mimo że robią wszystko, co w ich mocy, aby się do nich dostosować”.
Krytykę wyraziło też Międzynarodowe Stowarzyszenie Handlu Mięsem (The International Meat Trade Association – IMTA), którego członkom zarzuca się udział w wylesianiu lasów w Brazylii. Według niego zamiast kar powinno się stosować zachęty.
Pojawiły się też bardziej rzeczowe głosy krytyki, takie jak chociażby wątpliwość sformułowana przez Cargill, który uważa, że koszty tego typu audytów będą ogromne, a korzyści z nich płynąc znikome. „Istnieje ryzyko, że należyta staranność nie rozwiąże w wystarczającym stopniu problemów z identyfikowalnością towarów bez uszczerbku dla odporności i wydajności łańcucha dostaw, co wiąże się z wpływem na koszty”, argumentuje amerykański koncern.
Nie cała branża spożywcza stanęła jednak w opozycji do nowego projektu. Najbardziej znani producenci dysponujący najsilniejszymi markami jak Unilever czy Nestle, nie tylko popierają nowy projekt, ale zachęcają parlamentarzystów do wprowadzenia nawet bardziej rygorystycznych środków.
/Fot:Vera Kratochvil//
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jeszcze nie dodano komentarza!