Tak ma wyglądać nowoczesny sklep: każdy świeży produkt będzie miał kilka cen uzależnionych od tego, ile zostało czasu na jego zjedzenie. I nie jest to przyszłość, ale teraźniejszość, wprowadzana przez izraelski startup Wasteless system, który w przyszłym roku ma już w 300 sklepach w całej Europie.
Działa to trochę w oparciu o mechanizm tzw. aukcji holenderskiej. To odwrócony system ustalania ceny sprzedaży. Podczas tej aukcji stawka nie startuje z niskiego poziomu, aby pójść w górę, lecz odwrotnie. Na początku ustalamy cenę maksymalną i krok po kroku opuszczamy ją, aż znajdzie się pierwszy chętny kupiec.
Podobnie jest w systemie dynamicznego ustalania cen jaki zaproponował Wastless. Punktem wyjścia jest cena podstawowa jaką zwykle widzimy przy sklepowej półce. Swoista aukcja holenderska rusza w chwili, gdy towar leży już dość długo, a na półkę trafia kolejna świeższa parta produktów. Dziś z tą różnicą sklepy próbują sobie radzić w bardzo uproszczony sposób: świeżą dostawę chowają pod starsze produkty. Widzimy więc w sklepie obrazek jak co bardziej świadomi tego klienci wygrzebują spod spodu to, co świeższe. System niedoskonały, bo zawsze zostanie kilka opakowań produktów, którym do terminu przydatności zostanie dzień lub dwa, a później trzeba będzie je poświęcić.
Coraz częściej widać co prawda akcje promocyjne przeprowadzane w przeddzień upływu tego terminu, ale to, co proponuje Wastless ma być rozwiązaniem systemowym i automatycznym. Dlatego najpierw do stworzonej przez siebie bazy danych wbija wszystkie dane, zarówno o cenach, jak i terminie przydatności produktów, a później zaczyna zarządzać polityką cenową. Z punktu widzenia użytkownika widać to na etykietach cenowych umieszczonych przy półkach. Tylko z pozoru to papierowe wydruki. W rzeczywistości Wastless wykorzystuje e-ink, papieropodobny ekran znany m.in. z Kindla, na którym można zmieniać ceny zdalnie, jak na każdym wyświetlaczu. Przy każdej półce mamy więc etykietę z dwoma, a niekiedy też trzema cenami (np. w nowalijkach i warzywach liściastych), które obowiązują w zależności od daty, do której produkt można jeszcze sprzedać.
Poza technologią prezentowania cen, ważny jest też zaszyty wewnątrz system ich ustalania. Aby był na tyle efektywny, że rzeczywiście uda się uchronić znaczną część produktów przed wyrzuceniem, a jednocześnie nie rozstroił polityki sprzedażowej sklepu.
Sami twórcy Wasteless przekonuje, że ich rozwiązanie świetnie funkcjonuje i łączy rzeczy z pozoru trudne do pogodzenia. Z jednej strony firma chwali się, że we współpracujących z nią sklepach o połowę spadła ilość zmarnowanego jedzenia, a z drugiej strony o 20 proc. urosły przychody, a do tego jeszcze o 3 proc. zwiększyła się średnia marża produktowa.
/Fot: Wasteless//
Jeszcze nie dodano komentarza!