W Europie rekordy śrubuje Norwegia, gdzie już trzy czwarte nowych aut to samochody elektryczne, a w większości dużych krajów udział sprzedaży przekroczył 10 proc. Polska z wynikiem kilkakrotnie niższym znalazła się w europejskim ogonie, interesujące jest jednak porównanie sprzedaży elektryków z infrastrukturą do ładowania.
Z całej czwórki krajów skandynawskich wyłamuje się właściwie tylko Dania (16,4 proc.), gdzie udział sprzedaży elektrycznych samochodów jest podobny jak w kontynentalnej Europie, czyli sięga kilkunastu procent. Nieco niższymi statystykami sprzedaży wykazują się dwa największe rynki czyli Niemcy (13,5 proc.) oraz Francja (11,3 proc.)
Udział sprzedaży aut elektrycznych w Polsce jest na tyle niewielki, że w wykresie przygotowanym przest Statistę nawet się nie zmieściliśmy. Łatwo to jednak policzyć. W ciągu 2020 roku sprzedano 9.879 takich pojazdów, co było wynikiem o 140 proc. większym niż w 2019 roku. Na tle 428,3 tys. nowych aut osobowych to jednak niewielki odsetek sięgający 2,3 proc. Co interesujące, to dokładnie tyle, ile wynosi udział samochodów elektrycznych w rynku amerykańskim. Jak widać na zestawieniu niemal trzy razy więcej kupuje się ich w Chinach, gdzie znacznie poważniej podeszli do elektromobilnej transformacji.
Jeśli chodzi o samą Europę, to widać wyraźną różnice między wschodem a zachodnią, bogatszą częścią kontynentu. Koreluje z tym także rozwój sieci ładowarek, który najdalej posunął się w Holandii (66,6 tys.), Francji (45,7 tys.) oraz Niemczech (44,5 tys.), gdzie w sumie działa 70 proc. europejskiej sieci ładowania. Widać też zresztą, że Dania od Szwecji odstaje zarówno jeśli chodzi o nowe auta elektryczne, jak i infrastrurkutrę do ich ładowania.
Korelacja ta nie jest jednak pełna, biorąc chociażby pod uwagę, że w bardziej zaludnionych Niemczech jest mniej ładowarek niż we Francji, a jednocześnie więcej sprzedaje się aut elektrycznych. Jeszcze większe odchylenia widać, gdy porówna się Holandię ze Szwecją. W tej pierwszej ładowarek jest 6,5-krotnie więcej, a mimo to w Szwecji udział samochodów elektrycznych jest wyższy o 28 proc. Rzecz jasna trzeba brać pod uwagę, że Holendrów jest więcej (ok. 17 vs. 10 mln), ale z drugiej strony Szwecja to znacznie bardziej rozległy kraj, więc potrzebuje większego wypełniania infrastrukturą do ładowania.
O tym, że zaplecze w postaci ładowarek nie jest czynnikiem kluczowym najdobitniej świadczy jednak przykład Włoch, które mają czwartą co do wielkości infrastrukurę do ładowania (13 tys. punktów), a na 1,38 mln nowych aut zaledwie 2,3 proc. to pojazdy elektryczne. Odsetek analogiczny do Polski, gdzie mamy około 1,8 tys. ładowarek. Przeliczając sprzedaż na rozległość sieci wypadamy zresztą znacznie lepiej, bo we Włoszech, gdzie w zeszłym roku pojawiło się 32,5 tys. nowych elektryków, na 100 punktów ładowania wypada 250 pojazdów, podczas gdy u nas 550 aut.
W tak względnych porównaniach zawsze pozostaje jednak dylemat, czy to u nas jest za mało, czy we Włoszech zbyt dużo. Jeśli jako referencyjne potraktujemy największe rynki Europy, gdzie mamy 435 nowych aut przypadających na jedną ładowarkę w Niemczech, 246 pojazdów we Francji oraz 273 w Holandii, widać że to raczej my mamy problem niedorozwoju infrastruktury i wciąż pozostaje ona jedną z kluczowych barier rozwoju elektromobilności.
/Dane: Statista oraz European Automobile Manufacturers’ Association (ACEA)//
/Fot: Avda//
Jeszcze nie dodano komentarza!