Ograniczając spożycie wołowiny o jedną piątą moglibyśmy ograniczyć o połowę wycinkę lasów na świecie – wynika z badania opublikowanego w tygodniku Nature.
Hodowla krów jest jednym z głównych motorów wycinki lasów na świecie. Hodowane na mięso krowy są także poważnym źródłem emisji metanu, bardziej szkodliwego dla klimatu niż C02. Można się więc spodziewać, że zastępowanie wołowiny innymi produktami spożywczymi może pomóc w walce ze zmianami klimatycznymi. Florian Humpenöder, z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Klimatem (PIK) wraz ze swoim zespołem spróbowali wpływ ten oszacować, biorąc pod uwagę wzrost liczby ludności, poziom dochodów i popyt na wołowinę.
Z zaproponowanego przez nich modelu matematycznego wynika, że – jeśli niczego nie będziemy zmieniać – rosnący popyt na wołowinę, doprowadzi do podwojenia tempa deforestracji w latach 2020-2050. Nie mówiąc o wzroście emisji metanu. Gdyby natomiast zmniejszyć spożycie wołowiny o 20%, zastępując ją, na przykład mukoproteinami, czyli mięsem z grzybów, emisja metanu spadłaby w porównaniu z tym scenariuszem o 11%, a tempo wycinki lasów – o połowę. Ograniczenie średniego spożycia wołowiny o 50% ukróciłoby wycinkę lasów o 80%. A gdyby wołowinę zastąpić mykoproteinami aż w 80%, zmniejszenie wycinki sięgnęłoby 90%.
Redukcja spożycia wołowiny, choć nie rozwiąże problemu zmian klimatycznych, może więc pomóc. Zastępowanie wołowiny w naszej diecie nie jest całkiem proste. Choćby dlatego, że obecnie produkcja mykoprotein wymaga większej ilości energii elektrycznej nić hodowla bydła. Przeprowadzone przez grupę Humpenödera badanie może jednak zachęcić innych naukowców do poszukiwania ekologicznych sposobów wytwarzania alternatywnej żywności.
Fajnie jak mam zazwyczaj 359 dni bez wołowiny. Nie mogę uwierzyć, że ktoś ją je codziennie.
Właśnie też to pomyślałam, bo mam podobnie. Wołowinę tak często jedzą chyba tylko w Australii i Stanach.