Sklepy ekologiczne zdążyły już utrwalić swoją pozycję na rynku, także w Polsce. Teraz przyszedł czas na kolejny krok w ewolucji współczesnego konsumenta. To sklepy bez opakowań, gdzie świeże ekologiczne produkty, pozbawione kuszących etykiet oraz brandów, kupuje się na wagę. Do zakupów w takich lokalizacjach, jak Original Unverpackt już ponad rok przyzwyczajają się Berlińczycy. Od kilku miesięcy podobne przedsięwzięcie działa także na warszawskim Muranowie.
Nagie z Natury, bo tak nazywa się sklep, jak inne tego typu miejsca sprzedaje produkty prosto z opakowań zbiorczych. Ideą jest nie konfekcjonowanie i nie tworzenie opakowań. Ten wymysł współczesnego przemysłu przez lata wytworzył sobie silną pozycję w puli śmieci współczesnych mieszczan. Przeciętna rodzina przynajmniej raz na dwa, trzy dni musi do śmietnika wynieść torbę wypełnioną papierowymi pudełkami i foliowymi torebkami.
Rzecz jasna, na miejscu można dostać papierową torebkę, dokupić butelkę na oliwę lub słoik na miód – te automatycznie robią się produktami zwrotnymi, z którym wypada przyjść ponownie po następną porcję. Jest to zresztą dobry system na wzmocnienie lojalności konsumentów: w berlińskim Original Unverpackt klienci powracający ze sklepowymi opakowaniami dostają rabat na produkty.
Pytanie tylko, czy tego typu sklepy przyjmą się szerzej w społeczności, czy tylko pozostaną destynacją, o której pamiętają hipsterzy. To było podstawą porażki londyńskiego sklepu Unpackaged, który splajtował, gdy po pięciu latach jego właścicielka zdecydowała się na znaczące poszerzenie skali działalności.
Jak to w handlu bywa, znaczącym czynnikiem są ceny. W zamożniejszych krajach, gdzie zwykłe ceny sklepowe są wyższe, łatwiej konkurować – według Berliner Zeitung w Original Unverpackt niektóre towary są nieco tańsze niż przeciętna cena sklepowa. W Polsce mamy najbardziej konkurencyjny rynek handlowy w Europie i pod względem cen sklepowych drożej jest tylko w Albanii. Robienie tego typu porównań nie wychodzi więc najlepiej. W Nagie z Natury litr oliwy kosztuje 40 zł, pół kg tańszego makaronu 8 – 9 zł, a kilo mąki pszennej 6 zł.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
PO KAWIE, CZAS NA GRZYBKI | FARMERZY WYGRYWAJĄ Z ŻYWNOŚCIĄ EKOLOGICZNĄ | ZBIÓR OWOCÓW W MIEJSKIM PARKU |