Niemieckie miasta wycofują się z przywilejów dla aut elektrycznych. To były dobre rozwiązania na początek, aby zachęcić kierowców do porzucania samochodów spalinowych. Teraz elektryków zrobiło się już dużo i spowszedniały, a uprzywilejowanie z reguły działa przy niewielkiej skali.
Tak dzieje się m.in. w Dolnej Saksonii, gdzie miasta wycofują się z darmowego parkowania. W Brunszwiku opłaty na publicznych miejscach postojowych wróciły na początku roku, w Nordhorn w lutym, a w Getyndze ma się to stać na początku wakacji. Najkrótszy, 4-letni epizod z ulgami dla elektryków miało Nordhorn, które zwolnienia z opłat wprowadziło w 2019 roku, gdy w mieście było zarejestrowanych zaledwie 35 takich aut. Dziś liczba ta sięga już tysiąca.
Przyspieszenie w elektromobilności i to na całym świecie jest przede wszystkim kwestią dwóch ostatnich lat – w tym czasie liczba sprzedawanych elektryków (oraz hybryd typu plug-in) wzrosła ponad trzykrotnie z 3 do 10 mln sztuk. Prognozy wskazują, że jeśli obecne trendy się utrzymają, w 2025 roku samochody elektryczne będą stanowić 11,1 proc. całej floty w Niemczech, a pod koniec dekady już 24,4 proc.
Władze miasta przekonują więc, że czasy intensywnej promocji elektromobilności się skończyły. Teraz z kolei nastał okres radzenia sobie z ich rosnącą popularnością i największym wyzwaniem stał się rozwój lepszej infrastruktury do ładowania. Przy tych ilościach aut przyuliczne, rozproszone ładowarki o niskiej mocy już nie wystarczają. Trzeba zainwestować w szybkie ładowanie.
Jeszcze nie dodano komentarza!