W 2008 roku naukowcy z MIT obliczyli, że nawet „bezdomny, który żywi się w jadłodajniach i śpi w noclegowniach produkuje rocznie około 9 ton śladu węglowego”. To dla wielu osób był spory szok. Wielu zastanawiało się, co w takim razie możemy zrobić? Problem polega na tym, ze obsesja na punkcie osobistego śladu węglowego może nie tylko odwrócić uwagę od przemysłu paliw kopalnych, ale w rzeczywistości może być bezproduktywna, prowadząc do myślenia, że nic się nie da nie zmienić. I trudno się z tym nie zgodzić. Bo faktycznie, zmniejszając indywidualne podróżowanie samolotem czy ograniczając o ⅓ (albo nawet o ½) ilość wody zużywanej pod prysznicem, realnie czynimy duże ograniczenia (z naszej perspektywy), których wpływ na ogólny bilans globalnego ocieplenia jest minimalny. A opowiadanie o tym, w jak trudnym znaleźliśmy się momencie zamiast proponowanie konkretnych rozwiązań jest co najmniej deprymujące, a wiele osób może przyprawić o depresję i staje się bezproduktywne.
O tym, na konferencji SXSW w Austin opowiadała Leah Stokes, profesor na Uniwersytecie Kalifornijskim. Niektórzy słuchając jej mówili, że jak na kogoś, kto całą swoją karierę poświęcił zajmowaniu się kwestią zmian klimatycznych, Leah brzmi strasznie optymistycznie.
„Nie nawołuję do tego, żebyście nie suszyli ubrań, nie używali prysznica albo całkowicie zrezygnowali z latania samolotem. Chodzi o zmiany systemowe, a te można osiągnąć jedynie, wtedy gdy doprowadzamy do skalowalnych zmian”. Chodzi o to, by skupić się na działaniach, które wywołują duże zmiany, takich jak zielona energia. Profesor Strokes uważa, że pierwszym krokiem powinna być rezygnacja z kupowania większej liczby urządzeń i samochodów napędzanych paliwami kopalnymi, przechodząc jak tylko jest to możliwe, na fotowoltaikę, pompy ciepła, geotermię czy samochody elektryczne.
Wynika to z prostego efektu mnożnikowego. Energia wiatrowa i słoneczna są obecnie najtańszymi, nowymi opcjami wytwarzania energii elektrycznej w większości krajów, a dostępność pojazdów elektrycznych rośnie, przy spadających kosztach ich eksploatacji. I jak przekonuje Leah Stokes, biorąc pod uwagę wszystkie możliwe indywidualne inwestycje w zielone rozwiązania, dziś najbardziej racjonalnym i ekonomicznym wyborem jest zakup elektryka.
Profesorka Uniwersytetu Kalifornijskiego współpracuje z zorientowaną na efektywne zielone rozwiązania organizacją non-profit Rewiring America, która za cel sobie obrała wspieranie dużych, realnych zmian. „Zagłada przynosi efekt przeciwny do zamierzonego z psychologicznego punktu widzenia” — mówi Sarah Lazarovic z Rewiring. America „Możemy być zielonymi i nadal cieszyć się jakością życia, zużywając połowę energii” — mówi Lazarovic.
Jeszcze nie dodano komentarza!