Rolnictwo jako takie nie sprzyjało dotychczas klimatowi. Samo oranie pól powoduje, że duża część węgla z gleby (w górnym metrze gleby jest mniej więcej 3 razy więcej węgla niż w powietrzu) trafia do atmosfery. Szacuje się, że od początku istnienia rolnictwa, ok. 133 mld ton węgla wydostało się w ten sposób. Teraz proces ten można próbować odwrócić. Tzn. rolnictwo regeneracyjne stawia sobie za cel przekazywanie węgla z powrotem do gleby. Chodzi o to, by zmaksymalizować efektywność naturalnego procesu, w którym rośliny wychwytują węgiel w procesie fotosyntezy, a następnie przenoszą pod ziemię przez swoje korzenie.
Jedną z metod jest uprawa roślin o długich korzeniach. Inną – sadzenie tzw. roślin „pokrywających” między uprawami dochodowymi, dzięki czemu pola nie są w tym czasie puste i mogą magazynować więcej węgla. Jeszcze inną – płodozmian, czyli rotacyjna uprawa roślin. Na znaczeniu zyskuje tzw. „uprawa zerowa” oparta na przygotowanie pola pod zasiew bez użycia pługa. Wiele z tych technik znanych jest od dawna, były jednak porzucane na rzecz zwiększania produktywności.
Dziś metody te wracają do łask, a firmy – zwłaszcza, choć nie tylko spożywcze – uznały, że warto w nie inwestować w ramach walki ze zmianami klimatycznymi. Cargill, koncern zajmujący się dostawą produktów i usług dla przemysłu rolno-spożywczego, pomaga rolnikom zarabiać na kompensacjach węglowych. Gigant chemiczny BASF reklamuje część swoich produktów jako odpowiednie dla rolnictwa regeneracyjnego. McDonald inwestuje w badania nad tym rodzajem rolnictwa. General Mills planuje do 2030 r. przeznaczyć pod tego rodzaju uprawy milion akrów. PepsiCo zapowiada, że w tym samym czasie zwiększy areał regeneracyjnych upraw o 7 mln akrów. Heineken testuje tego rodzaju praktyki do uprawy jęczmienia do produkcji piwa. Nestle ma zainwestować ponad miliard dolarów w zastosowanie ujemnego węglowo rolnictwa w swoim łańcuchu dostaw. A Unilever do spółki z ubezpieczeniowa firmą Axa tworzą wart miliard euro fundusz equity, który ma inwestować w regeneracyjne projekty. Przykłady można mnożyć. Według szacunków firmy badawczej Pitchbook, start-upy które powstają w tej dziedzinie zabrały w ubiegłym roku ponad 700 mln dolarów.
Choć skuteczność przechwytywania CO2 z powietrza do gleby za pomocą upraw rolnych jest na razie trudna do zmierzenia, szacunki mówią nawet o miliardzie ton rocznie. Według badań zleconych przez amerykańską National Academy of Sciences, tylko w samych Stanach Zjednoczonych rolnictwo mogłoby usuwać z atmosfery minimum 250 mln ton rocznie, co stanowi ok. 4% rocznych emisji.
Jeszcze nie dodano komentarza!