W zeszłym roku sprzedaż samochodów elektrycznych wzrosła o 60 proc. To mocno rozbudziło wyobraźnię całej branży producentów aut zasilanych prądem. Liczą na to, że w tym tempie za kilka lat dokonają ogromnego postępu i na biznes paliwowy sprowadzą prawdziwe trzęsienie ziemi. Według Bloomberg New Energy Finance (BNEF) w 2040 roku 35 proc. wszystkich produkowanych samochodów to będą już auta elektryczne.
Motorem postępu ma być spadek kosztów produkcji akumulatorów. To najszybciej udoskonalany element aut, co widać w zmniejszeniu cen baterii, jakie mamy już za sobą. Od początku dekady koszty spadły o 65 proc. i dziś w przeliczeniu na 1 kWh (jeden kilowat mocy na godzinę) akumulatory kosztują 350 dolarów. A to dopiero początek – według BNEF do 2030 ceny spadną niemal trzykrotnie do poziomu 120 dolarów za 1 kWh. Założenia te pokrywają się z analizami, jakie w zeszłym roku przeprowadzili naukowcy ze Stockholm Environment Institute. Według ich szacunków do 2017 roku cena ogniw powinna spaść do 230 dolarów za 1 kWh.
Swoje szacunki co do czasu ekspansji aut elektrycznych eksperci dokonali bazując na cenach ropy, które będą się mieścić w przedziale od 50 do 70 dolarów za baryłkę. Ceny na poziomie 20 dolarów opóźnią cały proces o mniej więcej dekadę.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
CZTERY ELEKTRYCZNE ROWEROWE KOŁA | KONIEC PROBLEMU Z ZASIĘGIEM: DROGA SAMA ZASILI ELEKTRYCZNE AUTA | SAMOCHODOM PRZYSZŁOŚCI CORAZ BLIŻEJ DO TRANSFORMERSÓW |