Obowiązujący w całych Niemczech i kosztujący 49 euro bilet miesięczny (Deutschlandticket) na koleje regionalne oraz transport publiczny to wciąż eksperyment. Nie wiadomo jednak czy przedsięwzięcie się utrzyma. Największym wyzwaniem jest kwestia jego dofinansowania.
Przede wszystkim nie okazał się aż takim szlagierem jak pierwotnie zakładano. Kiedy go wprowadzano, spodziewano się 13 milionów sprzedaży, a obecnie liczba ta sięga 11 milionów. „Przy 84 milionach mieszkańców nie jest to duży hit”, mówi Christian Bernreiter, minister transportu Bawarii dodając jednak, że to rewolucja taryfowa, której trzeba się trzymać.
Nawet jeśli cele sprzedażowe nie zostały w pełni osiągnięte, projekt wciąż jest bardzo kosztowny. Władze federalne wspólnie z przedstawicielami landów dyskutują jak go finansować. Początkowe założenie było takie, że Berlin przekaże władzom samorządowym 1,5 mld euro jako rekompensatę za utracone dochody z normalnej sprzedaży biletów. Porozumienie zawarto pod koniec 2022 roku, szybko jednak okazało się, że koszty całego programu są większe niż zakładano. Według prognozy Związku Firm Transportowych straty branży w tym roku w związku z uruchomieniem biletów wyniosą 2,3 mld euro do maja przyszłego roku, a następnie 4,1 mld euro za cały rok 2024.
Rząd chce odciąć finansowanie
Stąd ostatecznie uzgodniono, że rząd oraz landy po prostu podzielą się nimi po połowie. Takie ustalenia zapadły jeśli chodzi o rok 2023, a obecnie samorządy oczekują, że podobnie będzie w 2024 roku. Inna jest jednak perspektywa Berlina. Rzecznik rządu Steffen Hebestreit dał jasno do zrozumienia, że rząd federalny „jako akuszerka” biletu zgodził się jednorazowo podzielić dodatkowymi kosztami. Wskazuje jednak, że uwarunkowania budżetowe nie sprzyjają utrwaleniu takiego podziału kosztów. Minister transportu Volker Wissing zwraca przy tym uwagę, że dla pełnej oceny kosztów trzeba zamknąć pełny rok funkcjonowania Deutschlandticket, który został wprowadzony w maju.
Przepychanie się w sprawie podziału kosztów rodzi obawę, że ostatecznie skończy się podwyżką ceny biletu. To nie tylko zmniejszy koszty programu, ale pewnie także liczbę uczestników, co powinno przełożyć się na wyższe wpływy z regularnej sprzedaży zwykłych biletów. W całej tej dyskusji znika jednak sama ocena programu, który miał przekonać Niemców do podróżowania bardziej zrównoważonym transportem publicznym, zamiast własnym samochodem. Ani rząd, ani władze samorządowe nie przedstawiły jednak żadnych szacunków w tej kwestii.
Ankiety w tej kwestii przeprowadził wyłącznie Wohin Du Willst, firma zajmują się integrowaniem różnych sposób przemieszczania za pomocą jednej aplikacji, która również bierze udział w projekcie Deutschlandticket. Z ich badania wynika, że osiem do dziesięciu procent użytkowników D-Ticket to prawdziwi nowicjusze, którzy na rzecz transportu publicznego porzucili m.in. własne samochody. Kwestionowany jest przy tym zakładany efekt środowiskowy przedsięwzięcia, który przewidywał redukcję emisji CO2 na poziomie 3 – 4 mln ton. Tymczasem zajmujący się badaniem ruchu drogowego prf. Christiana Böttgera z berlińskiej politechniki HTW oszczędności szacuje na 0,4 mln to, przyjmując że 80 proc. wszystkich przejazdów komunikacją miejską odbywa się z Deutschlandticket.
Jeszcze nie dodano komentarza!