Rozmowa z Weroniką Lechowską (na zdjęciu), architektą i ekspertką ds. budownictwa niskoemisyjnego w Pracowni SRDK Architekci Studio Śródka
Czy można budować tanio, ale jednocześnie tak, żeby był zielono?
W lipcu uczestniczyłam w wyjeździe studyjnym do Kopenhagi odbywającym się w ramach Międzynarodowego Kongresu Architektury. To była okazja, aby bliżej przyjrzeć się temu, jak duńscy architekci podchodzą do wymogów stawianych budynkom pod kątem zużycia energii, emisyjności czy gospodarki wodą opadową. I robi to wrażenie. Bo nowo projektowane budynki spełniają standardy energetyczne zbliżone do tych znanych z domów pasywnych.
Ale są to tanie rozwiązania? Bo Dania raczej nie jest tanim krajem.
I dlatego Duńczycy rozumieją, że żeby takie niskoemisyjne rozwiązania mogły się przebić muszą być przystępne cenowo. Przykładem jest stworzony we współpracy z Veluxem jednorodzinny dom Living Places. Na etapie jego budowy oraz w późniejszej eksploatacji – jego ślad węglowy wynosi zaledwie 3,8 kg ekwiwalentu CO2/m2/rocznie, a jednocześnie jest konkurencyjny cenowo w porównaniu ze standardowymi budynkami. Osiągnięto to dzięki m.in technologii modułowej czy zastosowaniu nowoczesnych rozwiązań drewnianych. A kosztowa optymalizacja jest zrobiona bez uszczerbku dla jakości architektonicznej czy ilości światła. Budynek jest atrakcyjny pod względem estetycznym i funkcjonalnym.
Jak się liczy emisje budynku?
Sumuje się łączny ślad węglowy wbudowany, jaki jest potrzebny do wyprodukowania użytych materiałów oraz emisje wytworzone przy stawianiu budynku, podzielone przez 50 lat – uśredniony czas eksploatacji budynku. A do tego dodaje się ślad węglowy operacyjny powstały w trakcie użytkowania budynku, obliczony na podstawie zapotrzebowania na energię końcową. W obliczeniach uwzględnia się również emisje wytworzone przy stawianiu budynków, w tym transport materiałów.
Czy w Polsce nowo budowane budynki są objęte zielonymi normami podobnymi do tych, jakie obowiązują w przypadku nowych samochodów czy sprzętu AGD?
To zaraz się stanie. W efekcie przyjętej przez unijny parlament dyrektywy budynkowej obliczanie śladu węglowego budynków oraz regulujące tę kwestię normy, będą obowiązywać w całej UE, również w Polsce. Budynki zostaną podzielone na klasy energetyczne od A do G, podobnie do tego, jak dziś oznaczone są pralki czy lodówki.
Do tej pory przy budowie nowych mieszkań w Polsce kwestie związane z energochłonnością czy emisyjnością budynków nie były postrzegane, jako kluczowe. Dlaczego?
Wynika to z różnych przyczyn. Nie mieliśmy tak ambitnych celów energetycznych jak kraje Europy Północnej. Nie przywiązywaliśmy takiej wagi do ekologii, a energia była stosunkowo tania, więc też nie musieliśmy tego robić. W wielu europejskich krajach było podobnie. Po drugie u nas większość nowych mieszkań jest sprzedawana, a nie wynajmowana, przez co późniejsze koszty ich eksploatacji i utrzymania nie mają dla deweloperów aż takiego znaczenia. I nie ma presji na stosowanie najbardziej efektywnych zielonych rozwiązań, bo one – choć zwracają się w długim terminie – podnoszą wyjściową cenę mieszkania.
Teraz zostaniemy zmuszeni do zwracania na to uwagi
Dlatego dobrze jest zawczasu się do tego przygotować. Stworzenie Living Places to dobry tego przykład. Dziś w Danii obowiązującą normą, którą musi spełniać każdy nowy budynek, to 12 kg ekwiwalentu CO2/m2/rocznie. W tej sytuacji jednorodzinny dom emitujący 3,6 kg , który będzie dostępny w rozsądnej cenie, zmienia zasady gry. Pokazuje dlaczego już dziś warto inwestować w rozwiązania, które będą nam potrzebne jutro. Widać, że dysponujemy odpowiednimi technologiami. Musimy tylko z nich zacząć rozsądnie korzystać. A im staną się one bardziej powszechne, tym ich koszty będą niższe.
Zbudowanie naszpikowanego ekologicznymi rozwiązaniami pasywnego budynku nie jest sztuką. Jak to zrobić, by się to spinało ekonomicznie?
Ważne jest by optymalizować taki budynek pod kątem zużycia energii i emisji śladu węglowego na bardzo wczesnym etapie, najlepiej na etapie koncepcyjnym. Tu jest spora rola architektów, bo oni są w stanie znacząco obniżyć koszty, szukając złotego środka pomiędzy koniecznymi wydatkami, przyjaznością budynku dla środowiska oraz jego funkcjonalnością.
Upowszechnianiu tych technologii będzie sprzyjała też postawa klientów, coraz bardziej zainteresowanych rozwiązaniami przeciwdziałającymi zmianom klimatycznym. Ale z drugiej strony, żeby te rozwiązania były tanie, muszą wiązać się z jakimiś ograniczeniami?
Na pewno prostym proekologicznym rozwiązaniem jest ograniczenie przestrzeni, którą zajmuje nasz dom, tak by jak najbardziej zagęścić przestrzeń budując w górę tam gdzie się da. Dlatego efektywniej powinniśmy zabudowywać centra miast. Ale warto te zasady przenosić również do budownictwa jednorodzinnego.Na przykład w duńskim projekcie jednorodzinnym dom po obrysie w rzucie zajmuje niecałe 70 m². Patrząc z zewnątrz aż trudno uwierzyć, że tam się to wszystko udało zmieścić. Ale w środku robi wrażenie bardzo komfortowego z dobrze rozmieszczonymi pomieszczeniami. To jest zasługa trzech kondygnacji budynku. Choć architekci narzucili pewne ograniczenia na przykład to, że mamy tylko jedną łazienkę, co dla wielu klientów w Polsce w domu jednorodzinnym byłoby dziś trudne do zaakceptowania. Ale budując zrównoważone budynki będziemy musieli pójść na pewne kompromisy rezygnując z części wygód.
Rozumiem, że to będzie się działo na podobnej zasadzie jak optymalizacja wielkości domu, tak by mnie było stać na jego ogrzewanie? Możemy tego nie robić ale wówczas ponosimy ogromne koszty.
Tak, na końcu to koszty wymuszą na nas ograniczenia.
W Europie coraz więcej się mówi o budowaniu z drewna, naturalnego materiału magazynującego nadmiar CO2. Powstają nie tylko całe osiedla, ale budowane są pierwsze kilkunastopiętrowe biurowce z drewna. W Polsce na razie nie budzi ono takiego entuzjazmu.
Klejone warstwowo drewno jest jednym z najbardziej zaawansowanych technologicznie form naturalnego materiału budowlanego. Dziś robi się z niego szereg elementów konstrukcyjnych budynków jak belki podporowe, dźwigary czy elementy stropowe. I wykorzystuje się na przykład w budynkach użyteczności publicznej jak hale sportowe czy sale koncertowe. Wyzwaniem jest budowanie z niego wysokich budynków. Na razie w Polsce materiały konstrukcyjne z drewna klejonego są niedopuszczone do użycia w wielokondygnacyjnych budynkach ze względów przeciwpożarowych. Jednak być może w przyszłym roku się to zmieni, ponieważ uchwalone zostaną przepisy ułatwiające uzgadnianie konstrukcji drewnianych. Innym zrównoważonym materiałem, którego zastosowanie rośnie jest ubita ziemia i surowa glina, wykorzystywane do wznoszenia ścian.
To taki powrót do przeszłości, jak z drewnem – tylko, że w ulepszonej technologii. Wcześniej wykorzystano ją przy wyjątkowo trwałych budowlach, jak hiszpańska Alhambra czy Wielki Mur Chiński.
Aktualnym przykładem zastosowania gliny jest warszawski Pawilon 512 zbudowany nad brzegiem Wisły. Ten 85-metrowy budynek jest przyjazny dla środowiska, nie tylko ze względu na użycie naturalnych materiałów przy jego budowie, ale również dzięki efektowi płynnego wtopienia się obiektu w otaczający krajobraz nabrzeża. Innym przykładem jest projekt wrocławskiego kościoła na osiedlu Żerniki. Zgodnie z projektem, niezrealizowanym ostatecznie, jego ściany oraz podłoga miały być wykonane w jednorodnej technologii ubitej ziemi, pozyskanej z wykopów towarzyszących tworzeniu zabudowy mieszkaniowej osiedla. Podstawową przyczyną wykorzystania technologii ubijanej ziemi jest jednak jej prostota oraz możliwość bezpośredniego zaangażowanie w budowę mieszkańców osiedla. Zarówno glina, jak i ubita ziemia charakteryzują się dużą pojemnością termiczną. To znaczy potrafią pochłonąć bardzo dużo ciepła w ciągu dnia, by potem powoli oddawać je w nocy, kiedy robi się chłodniej. Tak budynek jest bardziej odporny na wahania temperaturowe.
Dziś dużym problemem w Polsce jest to, że sprzedawana nam energia pochodzi głównie z węgla. Na ile dla sektora budowlanego sytuację zmieni przejście na odnawialne źródła?
Myślę, że trzeba będzie równocześnie działać w obu kierunkach i dalej kluczowe będzie zmniejszanie zużycia energii w budynkach – niezależnie od tego z jakiego źródła będziemy ja pozyskiwać. Już wiemy, że w centrach dużych miast sieć energetyczna jest obciążona i jeśli chcemy budować dalej, to musimy zmniejszyć jej zużycie przypadające na metr kwadratowy mieszkalnej powierzchni. Oczywiście może pomóc budowa własnych niezależnych źródeł energii na przykład pokrywanie dachów czy elewacji budynków panelami fotowoltaicznymi. Należy też szukać nowych nie wykorzystywanych źródeł energii. Przykładem mogą być lodówki w supermarkecie. Widziałam takie działające rozwiązanie, w którym ciepło – otrzymywanie w wyniku chłodzenia lodówek – służy do ogrzewania budynku. A kiedy na zewnątrz robi się cieplej, odsprzedawane jest ono do sieci Myślę, że można skalować to rozwiązanie w sieciach handlowych.
W przypadku biurowców standardem stała się certyfikacja, co w oczach klientach uwiarygodnia jakość oraz zieloność nowych budynków. Dlaczego nie stosuje się tego w mieszkaniówce?
Bo jest to oferta skierowana do najbardziej świadomych klientów. Jest jeden warszawski deweloper Yareal, który od jakiegoś czasu stosuje certyfikację w systemie BREEAM, dla wszystkich swoich projektów. To pozwala ocenić daną inwestycję pod kątem zastosowania rozwiązań przyjaznych dla mieszkańców i środowiska naturalnego. Ale jednocześnie jest to produkt z wysokiej półki, czyli w naturalny sposób kierowany jest do wąskiej grupy odbiorców i jeszcze długo nie stanie się standardem. Aczkolwiek certyfikacja wcale też nie jest idealnym rozwiązaniem.
Dlaczego?
Dla mnie osobiście to jest trochę pójście na łatwiznę bez gwarancji rezultatu. Dużo lepiej usiąść wspólnie z architektami i wybrać rozwiązania, których zastosowanie w danej inwestycji będzie najefektywniejsze i najbardziej optymalne kosztowo. Możemy wymyślić i dołożyć setki różnych rozwiązań, którymi będziemy się mogli chwalić, ale one na przykład nie zadziałają, tak jak sobie to wymyśliliśmy albo będą wzajemnie się niwelować. Zamiast odhaczać kolejne punkty narzucone nam przez certyfikaty, lepiej zdecydować się na najbardziej racjonalne i efektywne rozwiązania, nawet jeśli miałoby być ich mniej. To pozwoli nam robić sensowniejsze ekologicznie budynki za rozsądną cenę i dopasowane do konkretnej lokalizacji oraz odbiorców.
_______________
Weronika Lechowska, SRDK Studio Projekt – architektka i ekspertka ds. budownictwa niskoemisyjnego, zajmuje się głównie projektowaniem osiedli społecznych oraz zabudowy mixed-use uzupełniającej tkankę miejską. Doktor nauk technicznych w dyscyplinie architektura i urbanistyka. Autorka i współautorka publikacji naukowych związanych z optymalizacją budynków, komfortem termicznym i śladem węglowym w budownictwie.
Jeszcze nie dodano komentarza!