Wolnowybiegowa i ekologiczna hodowla kur niosek w Europie powoli staje się standardem. W tej dziedzinie Polska ma jeszcze sporo do nadrobienia, pozytywne zmiany zachodzą jednak bardzo szybko. W ciągu dwóch minionych lat udział jaj z tzw. chowu alternatywnego zwiększył się z 20,4 do 26,4 proc. To wzrost o niemal 30 proc. I wszystko bez krajowych czy unijnych rozporządzeń lub nakazów. Kluczowa była za to zmiana postaw konsumenckich oraz działania producentów spożywczych, którzy potrafili odpowiedzieć na wyrażane już z przekonaniem oczekiwania większego dobrostanu zwierząt. Emblematycznym wręcz przykładem stał się makaron Lubella, który od trzech lat produkowany jest z użyciem jaj z wolnego wybiegu i zmienia podejście klientów do tego, jak powinno się produkować makaron do zupy.
Nieprzypadkowa jest zbieżność czasowa. Produkt na rynek trafił właśnie w 2021 roku, gdy udział chowu alternatywnego zaczął tak mocno rosnąć. Już wówczas konsumenci byli gotowi na tego typu zmianę. Z badań Biostatu wynikało, że dla 70,9 proc. zakupowiczów warunki hodowli kur mają znaczenie. Taki wyraz współodczuwania ze zwierzętami zauważalny był wcześniej, od kilku lat za deklaracjami zaczęły iść jednak i czyny: w tym samym badaniu aż 40,5 proc. Polaków zapewniało, że nie kupuje już świeżych jaj z chowu klatkowego.
Lubella zdecydowała się więc sprawdzić czy zachowania zakupowe podążą za empatią. Wycofała ze sprzedaży produkowany dotychczas makaron jajeczny i wprowadziła nowy, w całości bazujący na jajach z wolnego wybiegu, bądź chowu sciółkowego. Są one droższe niż klatkowe, zmianie towarzyszył więc wzrost kosztów produkcji, który przełożył się na finalną cenę. Także jednak w tym przypadku Lubella pozytywnie zweryfikowała deklaracje 71 proc. Polaków, którzy zapewnili, że są gotowi dopłacić, gdy kurom zapewni się lepsze warunki chowu.
Dobrostan zwierząt ma dla ludzi znaczenie
“Przy podnoszeniu cen jedno co jest pewne, to spadek wolumenu sprzedaży, a jednak stare zasady tutaj nie zadziałały. Sukces rynkowy nowego makaronu był niebywały. Widać więc, że dobrostan zwierząt ma dla ludzi znaczenie. I co ważniejsze, są już gotowi za to więcej płacić.” w rozmowie z Greenisgood wyjaśniał Krzysztof Pawiński, szef Grupy Maspex, w ramach której działa Lubella.
“Ta decyzja pokazuje jak biznes może wpływać na pozytywne dla zwierząt zmiany w branży spożywczej. W ten sposób oddziałują nie tylko na dobrostan zwierząt, ale również na kształtowanie świadomości konsumenckiej i promocję dobrych praktyk w biznesie” mówi Julia Pająk, menadżerka ds. kampanii biznesowych ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.
I to właśnie stało się kluczowym aspektem pojawienia się w sklepach nowego makaronu. Nie był to po prostu kolejny produkt, ale przyczynek do swego rodzaju ruchu konsumenckiego na rzecz dobrostanu zwierząt. Temat mocno podbiła zapadająca w pamięć telewizyjna kampania reklamowa, w której stado kur drogę do wolności wydziobuje sobie w takt “Cwału Walkirii” Ryszarda Wagnera.
Przedstawiciele Otwartych Klatek podkreślają przy tym, na ile istotne było wprowadzenie na opakowaniach makaronów informacji o rodzaju chowu kur. “Tego typu oznaczenia nie są obowiązkowe, w przeciwieństwie do oznaczeń na jajach świeżych. Jednakże zgodnie z badaniami Biostat z 2021 roku, aż 80 proc. konsumentów oczekuje takiej przejrzystości w składach produktów zawierających jaja. Dzięki etykietowaniu klienci mają możliwość dokonywania bardziej świadomych wyborów”, mówi Julia Pająk.
Nowoczesność w duchu tradycji
Lubella pokazała więc, że się da. Producent spożywczy może pozytywnie wpływać na rynek. Co istotne poszerzyła przy tym pole dyskusji o sposobie chowu kur, która dotychczas koncentrowała się na kupowanych przez nas jajach świeżych, a produkty spożywcze, do których się je wykorzystuje pozostawały na dalszym planie. Producent makaronów zdaje sobie też sprawę, że zmiana postaw konsumenckich wymaga czasu. Dlatego działa długofalowo i już trzeci rok z rzędu prowadzi akcję promocyjną o silnie viralowym charakterze. W tym względzie istotne było nawiązanie współpracy z ludowym zespołem Jarzębiny. Bardzo mocno przyciągnął widzów już w 2021 roku, gdy dzięki wpadającej w ucho piosence Koko Jambo reklama Lubelli zdobyła dwukrotny tytuł no1 Ads Leaderboard. Tej jesieni pojawił się zresztą nowy spot z nową piosenką.
Współpraca z Jarzębinami pokazała też na ile złożone powinno być promowanie takiego produktu, który jest nowoczesny, bo odpowiada na progresywnie kojarzące się postawy proekologiczne, a zarazem tradycyjny, używany do domowych zup jako “makaron babciny”. Specjaliści od debatowania i przekonywania z Think and Speak Academy zwracają uwagę, że to bardzo dobry sposób na zmianę postaw osób o bardziej konserwatywnych poglądach, mniej podatnych na nowości. W ich przypadku warto uwypuklać bardziej tradycyjne aspekty, które kojarzą się z powrotem do naturalności – chów klatkowy rozwinął się przecież dopiero w drugiej połowie XX wieku, a tradycyjny był wolny wybieg.
Takie właśnie łączenie tradycji z nowoczesnością ma być istotą działalności Lubelli przy realizacji nadrzędnego celu jakim jest dobrostan zwierząt. Sam producent makaronu podkreśla, że leży to w jego DNA, ale jednocześnie nie ma ambicji zatrzymywania tej innowacji produktowej wyłącznie dla siebie. Przeciwnie. Trzyma kciuki za to, aby użycie jaj z chowów alternatywnych stało się standardem dla branży spożywczej.
“Tak postrzegamy rolę rynkowego lidera: zdecydowaliśmy o przejściu na makaron z jaj wolnowybiegowych i chowu ściółkowego nie mając pewności jak przyjmą to konsumenci. Podjęliśmy więc pewne ryzyko i przetarliśmy drogę. Projekt od początku był jednak długofalowy, a naszą ambicją jest zmiana zachowań zakupowych. Im większy będzie miała więc zasięg, tym lepiej. To tylko zwiększy dobrostan zwierząt.”, mówi Olga Kryśkiewicz, brand manager marki Lubella.
Wciąż brak regulacji prawnych
Ta zmiana jest o tyle ważna, że odbywa się organicznie. Bez konieczności wprowadzania odpowiednich regulacji prawnych, które towarzyszą większości działań związanych z ekologią – tak jak jest np. w rozwoju czystej energii i we wdrażaniu polityki zero-waste. W Europie od lat mówi się o zakazie chowu klatkowego, ale jak na razie wprowadziły go tylko trzy kraje: Austria, Szwajcaria i Luksemburg. Na poziomie UE sprawa rok za rokiem się przeciąga. Jeszcze kilka miesięcy temu oczekiwano, że uchwalone zostaną odpowiednie przepisy i zaczną obowiązywać od 2027 roku. Pod naciskiem hodowców zwierząt, którzy przestrzegają jak bardzo wpłynie to na ceny i dodatkowo nakręci inflację, Komisja Europejska wciąż zwleka jednak z przedstawienie odpowiednich regulacji.
Mimo to jaja wolnowybiegowe się upowszechniają. Wszystko dzięki kluczowemu dla każdej zmiany rynkowej połączeniu coraz bardziej świadomych konsumentów i producentów gotowych wyjść ze strefy komfortu i zaproponować coś nowego. To sprzężenie sprawia, że osiągamy tak istotne postępy. Nie ma jednak co liczyć na to, że z dnia na dzień dojdziemy do standardów Szwecji czy Austrii, gdzie udział jajek z tzw. chowu alternatywnego sięga 96 i 97 proc. Nie chodzi tu nawet o gotowość samych Polaków do całkowitego przestawienia zwrotnicy. Niezależnie od popytu producenci samych jaj fizycznie nie są w stanie tak szybko zmienić całej swoje infrastruktury hodowlanej. Mówimy tu o niemal 40 mln niosek. Odnotowane w ostatnich trzech latach tempo wzrostu udziału chowu alternatywnego o 3 pkt proc. rocznie i tak jest imponujące. Niemal dwa razy wyższe niż w Europie. Sukcesem będzie, gdy utrzymamy je do końca dekady. Wówczas ponad połowa jajek pochodziłaby już z chowu alternatywnego.
/Fot: Lubella, U.S. Department of Agriculture/
Materiał powstał we współpracy z Grupą Maspex
Jeszcze nie dodano komentarza!