Skip to main content

Jak posprzątać elektrośmieci

Tekst pochodzi z raportu Greenbook 2023

Skokowy wzrost ilości śmieci elektronicznych to efekt nie tylko rosnącej liczby ich użytkowników oraz gamy produktów,
ale również drastycznego skrócenia cyklu życia urządzeń elektronicznych. Według danych brighthub engineering, kiedy na przełomie lat 70’ i 80’ opracowano pierwsze komputery z myślą o masowym rynku oczekiwano, że będą one działać około 40 lat. Dziś średnia żywotność urządzeń elektronicznych to 4-5 lat.

Według danych Eurobarometr 77 proc. konsumentów deklaruje, że wolałoby oddać sprzęt do naprawy niż go wyrzucać. Jednak nie robią tego z powodów praktycznych: trudności w znalezieniu serwisu, niepewności, co do ostatecznej ceny naprawy i ostatecznie często wysokiego jej kosztu, szczególnie w przypadku usługi realizowanej w autoryzowanym serwisie. Szwecja stosuje zachęty ekonomiczne. Zredukowała podatek VAT na wszelkie usługi naprawcze i serwisowe z 25 proc. do 12 proc. A jednocześnie umożliwiła odliczenie połowy kosztów związanych z naprawą. To jednak Francja jest najbardziej zaawansowanym krajem we wdrażaniu unijnych rozwiązań, wspierających naprawę rzecz zamiast ich wyrzucania. Chodzi o bezpłatne informowanie konsumentów o „ocenie możliwości naprawy”, oszacowanie przewidywanej żywotności urządzeń, dostępność części zamiennych i usług serwisowych.

Z kolei szybko starzejące się parametry smartfonów czy laptopów sprawiają, że dość szybko lądują w szufladzie albo trafiają na śmietnik. Walczyć z tym postanowili założyciele start-upu Grover. Stworzyli platformę gromadzącą urządzenia elektroniczne, które dla swoich dotychczasowych użytkowników utraciły funkcjonalność, po to by móc je udostępniać kolejnym użytkownikom. Ci ostatni pewnie nigdy nie zdecydowali się na kupno takiego używanego sprzętu w obawie o jego jakość albo trwałość. W Grover mogą go wypożyczyć na miesiąc albo dłużej, a jeśli są z niego zadowoleni mogą go wykupić na stałe. Zanim udostępniany za pomocą platformy smartfon trafi do nowego klienta jest serwisowany i poddawany ewentualnej renowacji, tak by maksymalnie wydłużyć jego działanie.

Jasmine Lu i Pedro Lopes, naukowcy z Uniwersytetu Chicago stworzyli za to smartwatcha, którego istotną częścią jest śluzowiec z gatunku Physarum polycephalum (istota będąca czymś łączącym cechy charakterystyczne dla grzybów i pierwotniaków). Urządzenie działa w pełni tylko wówczas, gdy umieszczony w nim organizm jest zdrowy i dobrej kondycji, bo pomaga on w przewodzeniu prądu, bez szkody dla dla samego siebie. Jego użytkownicy muszą regularnie odżywiać śluzowca wodą i płatkami owsianymi. To zmienia ich podejście do smartwatcha, o którego zaczynają się troszczyć. Większość z nich nie wyobraża sobie nie tylko jego wyrzucenia, ale nawet nie chcą zamykać go w szufladzie. Być może takie biozegarki sprawią, że ludzie będą do nich bardziej przywiązywani i mniej chętni do wyrzucania sprzętu.

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Miasta zielone – śródmiejskie farmy

4 firmy, które wyławiają CO2 z oceanu

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast