Dotychczas mieliśmy do czynienia z innowacyjnymi śmietnikami, które resztki domowego jedzenia przerabiały na kompost. Mill jest jeszcze lepszy, bo organiczne odpadki przerabia na karmę dla zwierząt, a konkretnie kurczaków. I to bardzo szybko.
Wygląda jak zwykły wolnostojący śmietnik, ale wyróżnia go wyposażenie: młynek mielący resztki oraz suszarka. Rozbudowany mechanizm sprawia, że sama przestrzeń na odpadki nie jest duża, cały mechanizm, który najpierw mieli, a potem odwadnia substancje organiczne zmniejsza ich objętość o 90 proc. Dlatego zazwyczaj kosz pełny staje się dopiero po miesiącu. Sama pasza, która się w nim gromadzi wygląda trochę jak ziemia doniczkowa i pachnie jak gotowany chleb. Nikomu z domowników więc nie przeszkadza.
Mill zadebiutował na rynku w zeszłym roku, ale już doczekał się udoskonaleń. Przede wszystkim pojedyncze ramię młynka zastąpiono dwoma – jak w maszynie do robienia chleba – w ten sposób treść pojemnika jest lepiej mieszana i całość dokładnie działa nawet przy dużym napełnieniu. Rozwinięto także system wysuszania, które dotychczas odbywało się tylko od dołu, a teraz resztki są odwadniane na całej powierzchni kosza. To także sprawia, że maszyna funkcjonuje bardziej precyzyjnie. Poza tym urządzenie lepiej uszczelniono, żeby młynek mniej hałasował.
Przy okazji wydania wersji 2.0 rozwinięto też model sprzedaży Milla. Dotychczas dystrybuowano go w ramach subskrypcji kosztującej około 33 dol. miesięcznie, która obejmowała filtry zapachowe z węgla drzewnego oraz przedpłacone paczki do wysyłki wyprodukowanej karmy. Założenie jest takie, że firma odbiera od każdego paszę, którą sama dalej sprzedaje farmerom. Okazało się, jednak, że część klientów chce po prostu kupić młynek, a produkt finalny wykorzystać we własnym gospodarstwie. Firma poszła więc na pełną elastyczność, chociaż tanio nie jest. Zakup Milla na własne potrzeby to wydatek rzędu 999 dol.
/Fot: Mill Industries//
Jeszcze nie dodano komentarza!