Skip to main content

Zielone mikrointerwencje dotykają każdą wolną przestrzeń polskich mieście. Tak aby uczynić ją nieco bardziej przyjazną, a jednocześnie dostarczyć latem nieco cienia i rozładować wyspy ciepła.

Idea tzw. parków kieszonkowych – pocket parks zwanych też vest-pocket oraz mini-parks – zrodziła się w USA (pionierski był projekt założonego w 1967 roku Paley Park na Manhattanie). W Europie w ubiegłej dekadzie przejęli ją m.in. Grecy, którzy m.in. w Atenach i Salonikach zaczęli je zakładać jako azyl w dobie coraz większych letnich upałów. W Polsce pierwszymi miastami, jakie zaadaptowały ten pomysł, były Wrocław i Łódź. W stolicy Dolnego Śląska szybko stały się szlagierem kolejnych edycji budżetu obywatelskiego, Łódź z kolei zaczęła od projektu Zielone Polesie (2017), w ramach którego stara dzielnica została ożywiona całym bukietem kieszonkowych parków.

W 2021 roku ideę ich zakładania wsparł InPost, który swój program InPost Green City uruchomił właśnie w Łodzi, aby później przenieść na 56 kolejnych miast. Dzięki tej inicjatywie w 2023 roku pierwszy park kieszonkowy powstał m.in. na warszawskim Mokotowie (róg Balonowej i Racławickiej). Parkami kieszonkowymi wypełnia się przede wszystkim puste miejskie parcele – Paley Park powstał na działce między dwoma kamienicami. Przestrzeń zazwyczaj organizuje się w ramach prac ziemno-ogrodniczych, ale także tu wkradła się idea prefabrykacji. Tak jak w filadelfijskiej inicjatywie Park in a Truck, w ramach której przygotowano cały zestaw modułów z drzewami, które można zapakować do ciężarówki i zawieźć na miejsce interwencji (stąd nazwa).

Rozwój parków kieszonkowych jest ograniczony przez dostępność działek, dlatego zasadą jest, aby zielonych mikrointerwencji dokonywać na każdej dostępnej przestrzeni. Takiej jak np. dach przystanku autobusowego. W Polsce ta idea przyjęła się m.in. w Warszawie. InPost w ramach inicjatywy InPost Green City poszedł zresztą dalej, bo skoro przystanek, to dlaczego nie paczkomat, który można nie tylko obsadzić rozchodnikiem, ale także opleść bluszczem. Do mikrointerwencji nadają się także miejskie rzeki, gdzie woduje się małe, pływające ogródki – w Polsce fundacja OnWater zrobiła to m.in. w Poznaniu i Wrocławiu.

Tekst partnerski powstał we współpracy z InPost, który jest partnerem raportu Greenbook2024 

/Fot.: Zarząd Zieleni w Warszawie// 

 

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Miasta zielone – śródmiejskie farmy

4 firmy, które wyławiają CO2 z oceanu

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast