Dania chce aby 10 proc. gruntów uprawnych zmienić w lasy. Ma tam wyrosnąć 1 miliard drzew. Jest to element szerszej strategii zmniejszenia emisyjności rolnictwa, która jednocześnie przewiduje ograniczenie hodowli zwierząt.
Reforestacja pól, na których dawno temu rosły lasy jest głównym celem programu jaki duński parlament przyjął w połowie listopada. Na ten cel z budżetu wygospodarowana 43 mld koron (ok. 25 mld złotych), które mają pójść na skup ziemi rolnej pod nowe lasy. Proces zaplanowano na dwie dekady. Dzięki temu pojawi się 250 tys. hektarów nowego drzewnego nasadzenia. Co więcej 140 tys. hektarów upraw na glebach niskiej jakości, które generują wysoką emisję CO2, będą musiały zostać przekształcone w tereny zielone. „Duńska przyroda zmieni się w sposób, którego nie widzieliśmy od czasu osuszenia mokradeł w 1864 roku” – powiedział Jeppe Bruus, szef duńskiego Zielonego Trójstronnego Ministerstwa, stworzonego w celu wdrożenia zielonego porozumienia osiągniętego w czerwcu między rolnikami, przemysłem, związkami zawodowymi i grupami ekologicznymi.
Rząd nie chce przy tym ograniczenia upraw zbóż i warzyw konsumowanych przez ludzi, ale ma na celu przede wszystkim zmniejszenie uprawy roślin pastewnych. Idzie więc raczej o ograniczenia hodowli zwierząt gospodarskich, a przede wszystkim pogłowia rogacizny. Program reforestacji zbiega się zresztą z przyjęciem w połowie roku podatku od emisji CO2 dla hodowców, który ma zacząć obowiązywać w przyszłej dekadzie. Od 2030 roku duńscy rolnicy będą opodatkowani w wysokości 300 koron (173 PLN) za tonę ekwiwalentu dwutlenku węgla. W 2035 roku podatek wzrośnie do 750 koron (433 PLN) . Kwoty te będą jednak zmniejszone przez odliczenie podatku dochodowego sięgające 60 proc. Stąd rzeczywisty koszt za tonę zacznie się od 120 koron (70 PLN) i w 2035 roku wzrośnie do 300 koron. Na jedną krowę rocznie wypada około 6,6 ton ekwiwalentu dwutlenku węgla, co znaczy że od początku dekady rolnicy będą musieli zapłacić około 800 koron (460 PLN). Odbije się to na cenach nie tylko mięsa, ale także nabiału.
Podobne przepisy próbował wprowadzić także rząd Nowej Zelandii. Wyspiarski Parlament parę lat temu przyjął nawet stosowne regulacje, które miały obowiązywać już od przyszłego roku. Kilka miesięcy temu rolnicy wymusili jednak jego uchylenie. Poszło o tyle łatwo, że w międzyczasie zmieniła się koalicja rządowa z centrolewicowej, na centroprawicową, która postanowiła chronić hodowców. Należy przy tym zaznaczyć, że w Danii dziś władzę sprawują także centroprawica.
Jeszcze nie dodano komentarza!