Wynik to 178 tys. do 120 tys. Słoneczny stan od lat wyznacza trend, także w motoryzacji. Bez względu na to co myśli i robi ekipa z Białego Domu. Przewaga stacji do ładowania elektryków nad stacjami paliw nominalnie jest zresztą jeszcze większa, bo do tego należy doliczyć aż 700 tys. prywatnych ładowarek.
Przełomowy był 2023 rok, kiedy liczba publicznych punktów ładowania się podwoiła. To jednak i tak dopiero przedsmak tego co Kalifornijczyków czeka w niedalekiej przyszłości. Przewiduje się, że do 2030 roku w całym stanie będzie zarejestrowanych aż 7 mln samochodów elektrycznych, co z kolei będzie wymagać stworzenia publicznej infrastruktury do ich ładowania liczącej około 1 mln punktów. I na tym jednak nie koniec. Podobnie jak wiele krajów Europy, także Kalifornia wyznaczyła sobie 2035 jako rok, od którego nie będzie można już rejestrować samochodów spalinowych (w zeszłym roku udział elektryków w sprzedaży nowych pojazdów sięgnął już 25 proc.). Stąd szacuje się, że w ciągu dekady liczba miejsc do ładowania zwiększy się do 2 mln. Są to jednak założenia bazujące na obecnie wykorzystywanej technologii przy których czas ładowania pojazdów jest długi, a przez to sieć też musi być gęsta. Kolejne generacje ładowarek coraz bardziej przyspieszają jednak ten proces, co może spowodować, że plany zostaną istotnie zrewidowane w dół.
Chociaż wydawałoby się, że jest to rejon zdominowany przez zabudowę jednorodzinną i powszechne jest ładowania samochodów w domach to jednak, aż 45 proc. właścicieli elektryków nie dysponuje własnym garażem. Stąd przepisy budowlane wymagają, aby nowe budynki mieszkalne miały odpowiednią ilość miejsc parkingowych z możliwością ładowania, a także wymuszając zorganizowanie ich w istniejących miejscach parkingowych, gdy starsze budynki są remontowane lub rozbudowywane. Wprowadzono także konieczność udostępnienia pod instalacje ładowarek części miejsc parkingowych w centrach handlowych oraz hotelach i motelach.
