Skip to main content

San Francisco to amerykański lider w polityce proekologicznej – m.in. jako pierwsze miasto w USA wprowadziło obowiązek instalacji solarnej na nowo stawianych budynkach, nie przekraczających dziesięciu pięter. Jak się jednak okazuje, o jego niskiej emisyjności nie stanowią proste zabiegi związane z inwestycją w odnawialne źródła energii, ale sama zwartość miasta.

Widać to, kiedy się porówna ilość rocznej emisji CO2 na mieszkańca w samym San Francisco. Wartość ta wynosi 6,7 ton, podczas gdy w całym otaczającym go Bay Area sięga 14,6 ton. Ludzie w mieście żyją bowiem w znacznie większym zagęszczeniu: mieszkając w apartamentowcach wydają mniej na ogrzewanie i chłodzenie, do tego komunikacja publiczna zastępuje im samochód. Każdy nowo przybyły mieszkaniec jeszcze bardziej zagęszcza strukturę społeczną, przyczyniając się do zmniejszenia emisyjności miasta.

Dlatego w obliczu nowego zarządzenia związanego z instalacją paneli słonecznych dokonano prostej kalkulacji i porównania. Wyliczono, że umasowienie solarów przyniesie rocznie oszczędność na poziomie 26 tys. ton CO2 (odpowiednik usunięcia z ulic 5,5 tys. samochodów). Tymczasem wystarczy, że San Francisco zbuduje mieszkania dla 10 tys. osób mieszkających w Bay Area, a na samej takiej przeprowadzce – uwzględniając różnicę w emisyjności obu miejsc – zaoszczędzi się 79 tys. ton CO2. Jedno działanie nie wyklucza drugiego. Porównanie pokazuje jednak, że potrzeba nieco szerszego spojrzenia na cały problem.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje