Skip to main content

/Fot: BikeSmart//
Stacje dokujące, takie jak te, które w największych miastach instaluje niemiecki Nextbike, zdominowały miejskie systemy publicznych rowerów. Nie jest to jednak jedyny sposób na bike-sharing działający w Polsce. Niedawno funkcjonowanie zaczął BikeSmart, który całkiem inaczej podchodzi do wypożyczania rowerów.

Przede wszystkim nie stawia stojaków na rowery, ale ogranicza się do używania inteligentnych blokad rowerowych, przypominających zwykły U-Lock, które otwiera się przy użyciu aplikacji telefonicznej. „Postawienie stacji typu Veturillo to spory koszt, rzędu 100 tys. zł. W naszym systemie nie trzeba robić tak dużych inwestycji – po prostu płaci się za same rowery. To koszt około 300 zł miesięcznie.”, mówi Adam Osuch z BikeSmart.
Na razie ten model BikeSmart oferuje przede wszystkim właścicielom i dzierżawcom biurowców – pierwsze miejsce, w którym można je znaleźć, to Business Garden na ul. Żwirki i Wigury w Warszawie. Chodzi o to, aby pracownicy mieli dostęp do rowerów, którymi mogą dojeżdżać do domu i z powrotem. „Veturillo to system otwarty, gdzie nie ma gwarancji, że po południu będą stać rowery. U nas jest ich zawsze tyle, ile udostępni ich firma”, mówi Adam Osuch. System używania jednośladów jest tu też trochę inny. Korzystając z rowerów publicznych rano wypożycza się pojazd w stacji najbliższej domu, a wracając – z tej, która jest koło pracy. W BikeNext jest odwrotnie. Pierwszej jazdy dokonuje się z biura, a następnego dnia rower z powrotem odstawia do pracy.

Zaleta jest więc taka, że można rowerem dojechać prosto pod dom. W związku z tym przewidziany jest też znacznie dłuższy okres wypożyczenia pojazdu – do 72 godzin, czyli trzech dób. Tak, aby biorąc go w piątek, zdążyć zwrócić w poniedziałek. Z punktu widzenia pracownika takie wypożyczenie jest bezpłatne. Dostęp do roweru jest znacznie większy niż w przypadku systemu publicznego, gdzie za kilkugodzinną weekendową wycieczkę trzeba zapłacić kilkadziesiąt złotych (czwarta i każda kolejna godzina wypożyczenia kosztuje 7 zł).
Zastosowanie inteligentnych U-locków powoduje też, że odpada kwestia jeżdżenia na rowerach od stacji do stacji, bo zawsze wracają do biurowca, czyli miejsca skąd je wypożyczono. „Angażowanie samochodu do wożenia rowerów jakoś kłóci mi się z ideą ekologicznego transportu”, mówi Adam Osuch.

Model BikeSmart ma też tę zaletę, że można go wdrożyć w mniejszych miastach, gdzie ze względu na zbyt małą skalę nie ma szans na system publicznych rowerów ze stacjami dokującymi – tak jak np. w Olsztynie, gdzie prezydent Piotr Grzymowicz wykluczył takie rozwiązanie. Zaletą używania inteligentnych blokad jest nie tylko możliwość ominięcia kosztownych inwestycji, ale także rozproszony system parkowania rowerów. Można je zostawiać w dowolnymi miejscu, a system operatorski odczytuje położenie z założonych blokad – mapą z lokalizacjami dysponuje każdy, kto zainstaluje sobie aplikację od ich otwierania.
BikeSmart na razie skupia się na przekonywaniu do pomysłu właścicieli i najemców biur, ale w przyszłym roku myśli także o zainteresowaniu rozwiązaniem miasta.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje