Publiczne toalety to jedna z największych słabości dużych miast. Zwykle albo są bardzo zaniedbane, albo w ogóle trudno je znaleźć. Z biegiem lat wiele miast uznało, że załatwianie potrzeb fizjologicznych w miejscach publicznych do tego nie przeznaczonych, to problem, który pojawił się razem z bezdomnymi. Zagadnienie zepchnięto na margines. Tak myśleli też w Denver. Aż do zeszłego roku, kiedy to miasto przystąpiło do programu stworzenia porządnej sieci publicznych toalet.
Pierwszą sprawą było rzetelne zbadanie problemu. Kto właściwie zanieczyszcza parki, skwery, etc.? Jak się okazało bezdomni nie mają aż tak dużego udziału. Grup społecznych okazało się znacznie więcej. Wśród nich znaleźli się m.in. turyści, emeryci, dzieci oraz klienci barów.
W Denver doszli do przekonania, że o publicznych toaletach nie należy myśleć jak o niechcianym koszcie, ale raczej niezbędnej miejskiej infrastrukturze. Takiej jak ławki czy wiaty autobusowe. Tylko gdzie je rozlokować, aby jak najefektywniej służyły społeczeństwu?
W Denver nie chcieli wydawać pieniędzy po omacku. Miasto zdecydowało się na pilotaż. Wzięło w leasing dwie duże mobilne toalety (miesięczny koszt każdej to 12 tys. dol. z czego połowę to wydatki na obsługę) i od zeszłego roku wozi je po całym mieście. Tak aby przekonać się, gdzie najlepiej umieścić przyszłe stałe punkty.
I nie chodzi tu tylko o wyznaczenie konkretnych lokalizacji, ale zdobycie wiedzy w jakich typach miejsc toalety najlepiej się sprawdzają. Pilotażowy program skończy się jesienią, trudno więc jeszcze o konkretne wnioski. Wiadomo już jednak, że zasięg takiego przybytku sięga maksymalnie pół mili – z większej odległości nie przyciąga odwiedzających – a przy tym konieczne, aby był widoczny, a nie ukryty gdzieś za drzewami lub między zabudowaniami.
/Fot: City of Denver//
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Na przykład w dużych japońskich miastach, jest dużo publicznych, bezpłatnych toalet, które są w stanie dobrym lub bardzo dobrym.