Skip to main content

Prowadzenie miejskich inwestycji to ciężki kawałek chleba. Z jednej strony wciąż brakuje środków, a z drugiej wyzwaniem jest sam sposób realizacji. Jak to zwykle bywa w dziedzinie zarządzania Ameryka jest miejscem, gdzie rodzi się sporo pomysłów. Tutaj w nieszablonowy sposób podchodzą nie tylko do zdobywania środków finansowych, ale przede wszystkim tego, jak przeprowadzać miejskie innowacje.

Przede wszystkim Amerykanie przekonują, że partnerstwo publiczno-prywatne to konieczność w czasach, kiedy miasta są po uszy zadłużone. Modelowym przykładem jest Detroit, które znalazło się w epicentrum kryzysu. Po 2008 roku branża motoryzacyjna leżała, a bezrobocie sięgnęło szczytów. W kasie ratusza brakowało na wszystko, nawet na inwestycje w miejskie oświetlenie. Aż 40 proc. latarni nie działało i nikt nie chciał pomóc miastu w sfinansowaniu tego projektu. Wówczas pojawiła się Julie Monaco, szefująca w Citibanku działem bankowości inwestycyjnej i korporacyjnej w obszarze sektora publicznego. Najpierw wyłożyła fundusz zalążkowy o wartości 60 mln dolarów i zorganizowała emisję obligacji na domknięcie finansowania. Zaangażowanie się potężnej instytucji przyciągnęło kolejnych inwestorów. Do dziś naprawiono i wymieniono na LED-owe 30 tys. latarń.

To przykład jak wesprzeć długiem znajdujące się w trudnym położeniu miasto. Istnieją też fundusze, takie jak australijskie Macquarie Infrastructure oraz IFM, które angażują się kapitałowo w miejskie zaplecze. Np. IFM zainwestował w 40 proc. akcji Veolia Polska, grupy ciepłowniczej działającej m.in. w Warszawie, Łodzi i Poznaniu. Jeszcze ciekawsze i bardziej na czasie są inicjatywy crowdsourcingowe, gdzie kapitał zarówno osób prywatnych, jak i firm zasila te najbardziej progresywne inicjatywy. W Nowy Jorku na początkowym etapie tak finansowany był LowLine Park, a Holendrzy wzięli udział w budowie kładki nad torami w Rotterdamie, podczas gdy grupa prywatnych firm z Amsterdamu ufundowała miastu sieć LoRaWAN, która ma wspierać rozwój technologii Internet of Things.

Taktyczny urbanizm

Strukturyzowanie inwestycji nie daje jednak gwarancji, że będzie to przedsięwzięcie udane, a już tym bardziej, że zasłuży na miano innowacyjnej. Tutaj potrzeba całkiem innego podejścia i znów pojawiają się odwołania do biznesu. Stąd pomysł na wprowadzenie do miasta odrobiny kultury strat-upowej. Doskonale realizuje to koncepcja Tactical Urbanism, co nie do końca zręcznie można przetłumaczyć jako taktyczny urbanizm. Taktyczny, bo działa w ograniczonym zakresie – opiera się na tworzeniu prototypów szerszych działań, które w przyszłości będą kształtować miasto. Chodzi o to, co we wszystkich historiach z inkubatorami czy akceleratorami przedsiębiorczości: wydobyć jak najwięcej innowacyjności ze społeczeństwa.

Właśnie dzięki temu Filadelfia realizuje dziś szeroko zakrojoną renowację publicznych basenów. Wszystko za sprawą Pop-Up Pool Project, który rok temu zyskał finansowanie na pilotażowy program odnowienia jednego z miejskich basenów. Kwotę 297 tys. dolarów przekazała Knight Foundation Cities Challenge.
Za otrzymane pieniądze podejmujący akcję nie tylko unowocześnili cały obiekt, ale także zorganizowali sportowe klasy i zajęcia dla dzieci. Sukces był duży, więc piłeczkę przejęło samo miasto. W podobny sposób zaczyna zmieniać inne publiczne baseny w różnych dzielnicach.

Start-upowość całej koncepcji polega na zrobieniu czegoś na próbę, a jak się uda, to “jedziemy dalej”. Model prowadzenia przedsięwzięcia jest prosty, jak tylko się da. Startujemy z produktem o niewielkiej skali, testujemy go w realnym życiu, uczymy się na błędach i jesteśmy gotowi na wprowadzenie niezbędnych zmian.
Tak jak w przypadku młodych przedsiębiorstw, tu nie ma ryzyka, że jak będzie skucha, to mamy popsutą reputację i nie uda nam się już nic w mieście zrobić. Czy sukces, czy porażka, ludzie i miasto uczą się i wyciągają wnioski.

Cała sztuka, aby tego typu swobodne podejście zaszczepić w społeczności miejskich aktywistów. Za oceanem nie opiera się to na pieniądzach publicznych. Taktyczny urbanizm wspierają przede wszystkim prywatne organizacje, takie jak wspomniana Knight Foundation Cities Challenge. W tym roku na liście finalistów jej programu wsparcia znalazło się 158 pomysłów.
W ten sposób na próbę można tworzyć parki, drogi rowerowe czy wszelkie uliczne udoskonalenia. Najważniejsze, aby nad tym w nieskończoność nie debatować i zastanawiać się, co będzie najlepsze, ale przejść do działania. Spróbować.

Akcelerator miejskich pomysłów

O tym, że to start-up’owe działanie nie jest wymysłem zapalonych aktywistów najlepiej świadczy fakt, iż w ich realizację angażuje się najsłynniejszy akcelerator świata Y Combinator (coś co przypomina inkubator dla start-upów, który zamiast pieniędzy oferuje przede wszystkim wsparcie i wiedzę o tym, jak rozwijać biznes). Spod jego ręki wyszły takie perełki jak Airbnb, Dropbox czy Reddit. Dziś specjaliści od wyławiania i promowania najlepszych pomysłów w biznesie swoje doświadczenie chcą wykorzystać do tworzenia jeszcze większej liczby innowacji w miastach.

“Na świecie jest mnóstwo ludzi, którzy nie mogą mogą wykorzystać swoich możliwości, bo żyją w miastach, które nie dostarczają im właściwego wsparcia. Ulepszając miasta zyskujemy szansę na uwolnienie tego potencjału i udoskonalenie świata, w którym żyjemy”, na wstępie swojego listu piszą Adora Cheung oraz Sam Altman, szef akceleratora. Ich ambicją jest stworzenie projektu najlepszego miasta z możliwych. Nie ma być to jednak utopia dla geeków, ale miejsce do życia dla wszystkich.

Zaczynają od znalezienia odpowiedzi na pytania natury fundamentalnej: po co optymalizować sposób działania miasta, jak mierzyć efektywność, jakie wartości są kluczowe, jak miasto może pomóc mieszkańcom w wykorzystaniu ich potencjału, jak angażować ludzi do zmian i jak upewnić się, że miasta będą ewoluować w dobrym kierunku, pozostając otwarte na zmianę?

Założycielom Y Combinator nie chodzi o stworzenie konkretnych rozwiązań i projektów, ale raczej udoskonalenie miejskiego ekosystemu. Dlatego jeśli chodzi o konkretne zagadnienia, to w pierwszym rzędzie widzą takie kwestie jak:
– zapewnienie mieszkań po przystępnych cenach (tak jak z AirBnB obniżyli ceny noclegów),
zagospodarowanie przestrzeni (także ulic i przestrzeni prywatnej), aby stały się lepszym miejscem do życia,
określenie roli aut w mieście (także tych autonomicznych),
– stworzenie szybkiej sieci transportowej łączącej poszczególne miasta,
uproszczenie prawa, którym rządzą się miasta – czy uniwersalne dla wszystkich przepisy zmieszczą się na 100 stronach?

Projekt zacznie się od szeroko zakrojonych prac badawczych, których wynik Y Combinator upowszechni. Organizacja nie tylko chce być przewodnikiem po świecie (jak w przypadku swoich start-upów), pokazującym co się sprawdzi, a co nie. Chce też odpowiedzieć na bardzo praktyczne pytania i zastanowić się, jak to wszystko sfinansować.

Publikacja został przygotowana jako kompendium wiedzy na temat innowacji zarządczych z okazji Kongresu Regionów, którego Miasto2077 jest partnerem merytorycznym. To próba zebrania najbardziej aktualnych trendów w aktywności samorządów na całym świecie właśnie w polityce inwestycyjnej. W pierwszej części opisujemy inwestycje w przestrzeń, będziemy też przybliżać to co się dzieje w obrębie rozwoju obiektów publicznych, inwestycji związanych ze zmianami klimatycznymi oraz nowych metodach prowadzenia projektów.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jeszcze nie dodano komentarza!

Twój adres nie będzie widoczny publicznie.

Najpopularniejsze teksty

Kiedy przyjdzie kolej na wodór

Energetyka wiatrowa wkracza do miast

Trump klimatu nie popsuje